Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/336

Ta strona została uwierzytelniona.
332

Tu zawinął się okolistym szlafrokiem i wyszedł z pokoju.
— Teraz kiedy pan masz same kobiety przed sobą — rzekła Amelja — nic pana zatrzymywać nie powinno; słuchamy.
— Ameljo — odpowiedział obrażony major — czy słusznem jest mówić w ten sposób do człowieka, który przez całe swoje życie ani razu nie uchybił żadnej kobiecie? Jeżeli przychodzę tu dzisiaj, to nie w innym celu jak tylko dla dopełnienia obowiązku.
— W takim razie, chciej się pan pospieszyć — po wiedziała Amelja coraz więcej się zapalając.
Na te słowa rozkazującym wymówione tonem, twarz majora przybrała wyraz ostry i surowy.
— Dobrze więc; przychodzę powiedzieć... — o! pani możesz zostać, mistress Crawley, bo wszystko co mówię, mogę powiedzieć przy pani, — mam właśnie oświadczyć że znajduję zupełnie niewłaściwem żeby rodzina, którą szanuję, dawała przytułek kobiecie poróżnionej z mężem, podróżującej pod przybranem nazwiskiem i uczęszczającej do domów gry...
— Ja byłam na balu, zawołała Becky.
— Sądzę więc że to nie jest stosowne towarzystwo dla mistress Osborne i dla syna. Dodam tu jeszcze — mówił major zwracając się do Rebeki — że spostkałem teraz właśnie ludzi, którzy znają panią doskonale, i proszę mi wierzyć że nie miałbym odwagi powtórzyć w obecności mistress Osborne wszystkiego co o pani słyszałem.
— Majorze — rzekła Rebeka — umiarkowanie