nie obawiaj się, ja cię nie opuszczę, dla tego że cię prześladują i znieważają... dla tego że majorowi podoba się zrobić ci scenę. Chodź, moja droga, chodź ze mną.
Obie poszły ku drzwiom, Willjam pospieszył żeby im otworzyć, a w chwili kiedy miały wyjść, wziął rękę Amelji i rzekł:
— Zostań pani na chwilę, błagam cię; mam tylko kilka słów powiedzieć.
— Żeby módz swobodnie mówić przeciw mnie w mojej nieobecności; rzekła Becky przybierając minę nieszcześliwej ofiary.
Amelja za całą odpowiedź ścisnęła jej rękę.
— Ręczę słowem honoru że o pani mówić wcale nie myślę — rzekł znowu Dobbin. — Ameljo, zostań pani proszę.
Amelja została, a major ukłonił się głęboko Rebece, która zamykała drzwi wychodząc. Blada, wsparta o kominek, Amelja patrzała na majora w milczeniu.
— Winienem panią przeprosić — odezwał się major — za niestosowne wyrażenie... nie powinienem był odwoływać się do praw.
— Ah! dobrze przynajmniej że pan to uznajesz, odpowiedziała Amelja drżąca z gniewu i oburzenia.
— Sądzę że wolno mi będzie wytłumaczyć się, dodał znowu major.
— To bardzo zręczny sposób przypomnienia mi obowiązków wdzięczności, jakie mam dla pana, rzekła Amelja.
— Prawa, o których wspomniałem, są te jakie mi przekazał ojciec Żorża.
— Nie dawniej jak wczoraj jeszcze umiałeś pan
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/338
Ta strona została uwierzytelniona.
334