Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/340

Ta strona została uwierzytelniona.
336

odchodzę, lecz ani żalu do ciebie nie zachowam, ani wyrzutów robić ci nie będę. O! nie, Ameljo; dobroci odmówić ci nie mogę, ale żeby się wznieść do tego uczucia, o jakiem mówię... potrzeba mieć większe serce. Bądź zdrowa Ameljo; czas już przerwać tę walkę, do której sił już nam obojgu nie staje.
Amelja milcząca i złamana, słuchała Willjama, który zrywał nagle łańcuch, jaki go przykuwał do niej, żeby odzyskać niezależność i swobodę, których się dobrowolnie od tylu lat wyrzec dla niej umiał. Emmy zapewne nie przewidywała żeby major miał odwagę zrzucić jarzmo z siebie; nie mając zamiaru wyjść za niego, trzymała go u nóg swoich; to wszystko co mu w zamian za jego miłość ofiarować chciała. Często też w życiu spotykamy podobne temu przykłady.
Zajęcie przez majora nowego względem niej stanowiska zastało Amelję zupełnie nieprzygotowaną, zdziwiona, więcej już o odwrocie aniżeli o zaczepnej roli myślała.
— Jeżeli dobrze pana zrozumiałam, to pan odjeżdżasz, panie Willjamie, rzekła:
Willjam uśmiechnął się smutnie.
— Wszakże już kiedyś panią pożegnałem, wróciłem znowu po latach dwunastu, ale wówczas byliśmy młodzi; z nadzieją żartować bezkarnie nie można; życie zużywa się prędko.
Podczas tej rozmowy Becky stała podedrzwiami, które zręcznie uchylić umiała, zbytecznem więc byłoby mówić że ani jeden wyraz nie był dla niej stracony.