Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/351

Ta strona została uwierzytelniona.
347

dług mody 1804 roku zrobionem. Przed laty ten sam rysunek zdobił ściany znanego nam domu przy Russell-Square.
— Kupiłam ten obraz — rzekła Becky głosem drzą cym ze wzruszenia — w chwili kiedy przemyśliwałam nad wyrządzeniem jakiejkolwiek w miarę moich środków, przysługi najlepszym i najdroższym moim przyjaciołom. Od tej pory nigdy się z tą pamiątką ani na chwilę nie rozdzielałam.
— Czy tak? — zawołał Józef w najwyższem uniesieniu — więc rzeczywiście pani dla mojej osoby taką cenę do tego obrazu przywiązujesz?
— Niestety! — zawołała Becky — pan to wiesz tak dobrze jak i ja; ale na cóż się dziś zdały próżne żale i słowa? Po cóż wywoływać te wspomnienia, które dziś tylko mi serce krwawią? Teraz już za późno!
Józef był upojony tą rozmową. Emmy wróciła z przechadzki zmęczona i cierpiąca, poszła więc do siebie zostawiając swego brata sam na sam z wdzięczną i uro czą towarzyszką, która mu śpiewała romanse z 1815 roku. Amelja słyszała te śpiewy, bo długo w noc usnąć nie mogła; ale co więcej dziwne to to, że Józef Sedley również dręczony był bezsenością kiedy się do łóżka później niż zwykle położył.
Było to w miesiącu czerwcu, to jest w najświetniejszym sezonie mody i elegancji londyńskiej. Józef nie mógł się ani jednego dnia obejść bez czytania Galignami, tego nieoszacowanego dziennika, który stęsknionemu tułaczowi na obcej ziemi ojczyznę ukochaną powraca. Przy śniadaniu dzielił się z swojemi towarzyszkami wiadomościami z tej gazety, która zamieszcza w swoich