Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/362

Ta strona została uwierzytelniona.
358

Zdaje się ten wzgląd ostatni przytłumił i opanował w tej chwili wszystkie uczucia tej nieśmiałej i tkliwej istoty, miotanej obecnie trwogą i niepokojem. Wybuch jej boleści był mniej gwałtowny jak się tego spodziewała Becky, która ujęła rękoma głowę swej przyjaciółki i na jej czole pocałunek złożyła. Pięknie to było ze strony mistress Becky — nieprawdaż?
— Teraz, Ameljo — mówiła — nie masz ani chwili do stracenia; siadaj i pisz, spiesz się.
— Napisałam już do niego dziś rano, odpowiedziała Emmy, której twarz pokryła się rumieńcem.
Becky przyjęła to wyznanie głośnym wybuchem śmiechu i zaczęła nucić głosem, rozlegającym się ostro w całym domu słowa, Rozyny z „Cyrulika Sewilskie go“: Un Biglietto ecclo qua!
Dwa dni po tej scenie minęło; czas był dżdżysty, niebo pochmurne. Amelja spędziła noc całą słuchając szumu fal wzburzonego oceanu, i litując się nad podróżnymi, którzy w tej chwili mogliby się znajdować na morzu. Zaledwie świtać zaczęło Emmy zbudziła Zorża i wyszła z nim przechadzać się nad morzem. Deszcz, silnie wiatrem pędzony, od czasu do czasu zaglądał im w oczy; ale Amelja miała wzrok jak przykuty do linji czarnej, tworzącej na horyzoncie niby granicę morza, albo — patrząc na fale, które się z łoskotem o brzeg rozbijały — odpowiadała na serdeczne wyrazy swego młodego protektora.
— Spodziewam się że w taki czas nie puściłby się na morze, rzekła Emmy.
— A ja założyłbym się nie wiem o co że tak —