Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/369

Ta strona została uwierzytelniona.
365

poznał od razu że stan zdrowia Józefa dosyć jest za trważający. Pomimo pochwał, jakiemi obsypywał Rebekę, widać było że się jej strasznie obawiał. Ona go — jak mówiła — z największem poświeceniem pilnowała w niezliczonych chorobach, z których jedna dzi wniejszą była od drugiej; najlepsza córka nie mogłaby być o ojca troskliwszą. — Ale na miłość Boga, dodał nieszczęśliwy Józef — przenieście się do Brukseli, nie zostawiajcie mnie samego; a przynajmniej odwidzajcie mnie często.
Pułkownik zachmurzony tą prośbą, odrzekł:
— To jest niepodobieństwem, Józefie; w obecnym stanie rzeczy Amelja u ciebie być nie może.
— Przysięgam ci! Przysięgam na świętą biblję! — mówił Józef błagałnie, przykładając księgę go ust, ta kobieta jest tak czysta jak Emmy, a tak niewinna jak dziecko.
— Chciałbym temu wierzyć — odpowiedział smutnie pułkownik — ale Emmy nie może cię odwidzić. Bądź mężnym, Józefie, miej odwagę zerwać zgubne stosunki z tą kobietą i wracaj do nas, a przyjmiemy cię z otwartemi rękoma. Słyszałem że twoje interesa są w złym stanie...
— W złym stanie? zawołał Józef. Któż się ośmielił podobne rzucać kalumnje? Wszystkie kapitały są naj korzystniej poumieszczane. Mistress Crawley... to jest... moje fundusze przynoszą mi ogromne zyski.
— A te długi, o których mi mówiono? A to ubezpieczenie twego życia?
— Bo widzisz... mnie się zdawało... że jej się coś przecie odemnie należy, w razie jakiego nieszczęścia namnie... ja mam tak wątłe zdrowie... to tylko przez wdzięczność... bo zresztą, wam chcę cały majątek zostawić... rozrządzam tylko czystym zyskiem z korzystnego umieszczenia kapitałów.