pierwszych wieków chrześcijaństwa, jeżeli nie rodzaju ludzkiego.
Damy z Gaunt House zaprosiły lady Bareacres, dla wzmocnienia swego stanowiska w obec wspólnego nieprzyjaciela. Lady Gaunt posłała po matkę jeden z swoich powozów, który jej pozostał, bo wszystkie inne zostały za długi sekwestrowane. Wszystkie jej klejnoty, wszystkie bogatsze stroje, stały się łupem nieubłaganych dzieci Izraela. Pałac Bereacrów nawet z bogatemi sprzętami, z cennemi zbiorami dzieł sztuki, wszystko było w ich ręku; zacząwszy od Van Dyck’ow, Reynoldów i Lawrence’ów, aż do tańczącej nimfy dłuta Kanowy, stworzonej na podobieństwo bulady Bereacres, nie tej, którą dziś znam bez włosów i bez zębów, ale takiej, jaką była wtenczas kiedy jaśniała całym blaskiem młodości i cudnej urody. Jej pan i władca, uwieczniony w tymże czasie pędzlem Lawrence’a, w huzarskim uniformie z szablą przy boku i zamkiem Bereacres w oddaleniu, jest dziś starym dziadkiem w mocno wytartem na szwach ubraniu i w peruce, tak prawie, jak i głowa ogołocona z włosów. Ranek cały przesiadywał w jakiejś zadymionej kawiarni, a wieczorem sam jeden szedł do klubu na objad, i należy tu oddać mu sprawiedliwość że nie uganiał się zbytecznie za objadami lorda Steyna, dawnego współzawodnika, nad którym niejedno odniósł zwycięstwo na polu uciech i roskoszy. Dziś role zupełnie się zmieniły: Skromny znaczeniem lord Gaunt z 1785 roku był dziś znakomitym dygnitarzem, wówczas kiedy świetny niegdyś Bereacres przedstawiał tera smutny obraz ruiny i upadku. Przytem Bereacres zbyt wiele
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.
37