małe sprawunki, ale kupiec nie miał jej nigdy nic do powiedzenia. — Delikatna i słaba istota, nie dla ciebie świat ten z jego próżnościami, nie tobie walczyć w tłumie i zgiełku!
Z każdym dniem Amelja stawała się smutniejszą, i nie odrywała prawie oczu od swego dziecka, które nie rozumiało niezwykłego w jej spojrzeniu wyrazu. Często zrywała się w nocy, i z niepokojem biegła do łóżeczka Żorża, jak gdyby chciała się upewnić czy go jej nie porwano. Jedna myśl ją strachem przejmuje i sen odpędza. Całe noce mijają na płaczu i modlitwie. Napróżno Amelja usiłuje myśl tę od siebie oddalić, ciągle jakby coś jej do ucha szeptało że trzeba będzie z dzieckiem się rozłączyć i że ona tylko jest jedyną do jego szczęścia przeszkodą. Ale tak wielka ofiara siły jej przechodzi, na dziś przynajmniej; później może się łatwiej na nią zdobędzie. Jeżeli myśl sama jest dla niej tak straszną, czemże będzie rzeczywistość!
Jest jeszcze inny wyrzut, który ją dręczy i rumieńcem twarz jej oblewa. Wychodząc za mąż za pastora, zawsze stałego w swoich uczuciach, Amelja mogłaby ukochane dziecko zostawić przy sobie i wyrzec się całego swego dochodu na korzyść rodziców. Ale pamięć dawnej miłości, a nakoniec pewne uczucie wstydu wstrzymywało biedną kobietę od tej ciężkiej ofiary, a myśl podobna przedstawiała się tej czystej i nieskalanej duszy w postaci świętokradzkiej zbrodni.
Kilka tygodni upłynęło dla Amelji wśród rozdzierających walk duszy, których podobno żadne pióro opisać nie zdoła. Całą boleść Amelja w sobie tłumić musiała,
Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.
47