Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.
48

bo i przed kim się żalić, komuż ją powierzyć mogła? Chociaż się całemi siłami od wstrętnej sobie myśli broniła, z każdym dniem jednak nieprzyjaciel brał gó rę w tej rozpaczliwej walce; rozsądek nakazywał milczenie sercu, a smutne prawdy coraz większy wywierały nacisk na słabnący opór i ziarno nowych jakkolwiek odpychających dla niej przekonań rzucały w jej umyśle, przedwcześnie walką zmęczonym. Im więcej Amelja myślała o grożącej nędzy i o upokorzeniu starych rodziców, tem bardziej przekonywała się o bezsilności argumentów, któremi chciała wmówić w siebie możliwość zatrzymania swego drogiego skarbu przy sobie.
Pod wrażeniem ciężkiej boleści i męczącej trwogi o jutro Amelja napisała do brata zaklinając go żeby rodziców nie opuszczał w ich niedostatku. Z siłą i wy mową, jaką daje prawda, skreśliła bratu obraz ich niedoli; ale biedna kobieta nie wiedziała jeszcze o wszystkich goryczach i cierpieniach, jakie smutna rzeczywi stość przynosi wtenczas, kiedyby się zdawało że gorzej już być nie może.
Józef nie przestał był przysyłać rocznej pensji rodzicom; ale niestety! prawo do pobierania jej było sprzedane lichwiarzom przez pana Sedleja, który użył tego środka żeby zdobyć jakiś kapitalik utopiony już w nieszczęśliwych spekulacjach, ale biedny starzec nie miał odwagi wyznać tego żonie lub córce. Emmy z gorączkową niecierpliwością obliczała dzień kiedy już odpowiedzi od brata można się było spodziewać. Do majora, przybywającego w Madras, nie pisała już od