Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
54

— Chwałaż Panu Bogu — mówiła półgłosem ochmistrzyni — lepsze czasy nam może powrócą jak ten aniołek mały tu zamieszka. A dobrze jemu tu będzie proszę panienki? Oj! znajdą się ludziska, co to się z tego radować nie będą.
To mówiąc, podniosła story i otworzyła okno, świeże powietrze obficie napełniło pokój.
— Niech natychmiast zaniosą pieniądze tej kobiecie — mówił pan Osborne wychodząc — chcę żeby jej na niczem nie zbywało; tymczasem posłać jej sto funtów. Tylko niech jej nie przyjdzie do głowy tu mi się pokazać, do miljona kaduków! Tego nie chcę, choćby mi dawano wszystkie pieniądze, jakie tylko są w Londynie. Zresztą pamiętaj o tem żeby ta kobieta miała wszystko, co jej potrzeba, do tego daję ci zupełne prawo; uważaj żeby wszystko szło jak najlepiej, ale więcej o niczem wiedzieć nie chcę.
To powiedziawszy zostawił córkę samą i wyszedł jak zwykle do City.
Tego samego wieczora Amelja ściskając ojca wręczyła mu bilet stofuntowy.
— Oto pieniądze, weź je mój drogi ojcze! — powiedziała Amelja. Potem obracając się do matki, która surowo napominała małego Żorża: Ah! niech mama będzie łaskawszą na niego, on już z nami długo nie będzie!
Nie mogła mówić więcej, zamilkła i poszła do swego pokoju. Nie uchylajmy tych drzwi przez cześć dla duszy boleścią złamanej i szukającej ulgi w modlitwie.
Nazajutrz rano miss Osborne przyszła do Amelji, którą już przedtem listownie o godzinie swej wizyty