Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.
56

pudełka z pięknemi farbami. Bez zaprzeczenia matka nie wiedziała sama jak wielką słuszność miała, mówiąc że dziecko to jest wiernym ojca portretem.
Wstrzymamy się od opisu kilku ostatnich dni które Żorż przepędził w domu rodziców matki w Brompton.
Nadszedł dzień nareszcie kiedy świetny ekwipaż zatrzymał się przed skromnem mieszkaniem Sedley’ów. Upakowane rzeczy Żorża, zawierające mnóstwo pamiątek i dowodów macierzyńskiego przywiązania, włożono już do po wozu, Żorż miał na sobie nowe ubranie, w wigilję dnia tego przez krawca przyniesione. Malec zerwał się o świcie, żeby te piekne suknie przywdziać co najprędzej. Biedna matka słyszała to z swego pokoju, bo całą noc bezsenną we łzach przepędziła. Od kilku dni zajęta wyprawą małego, Amelja wszystko na ten smutny moment przygotowała; kupiła wiele rozmaitych drobiazgów, każdą książkę opatrzyła własnoręcznie podpisem, każdą sztukę bielizny sama naznaczyła; jednem słowem o niczem nie zapomniała, a wszystko tam było obmyślane w taki sposób żeby myślą wyjazdu nie rozrzewniać i nie zasmucać niepotrzebnie dziecka. Biedna matka starała się wmówić w siebie że dziecko wyjeżdżając z domu potrzebuje pociechy.
Rzeczywiście zaś mały Jerzy myślał tylko o zmianie, mającej zawsze powab dla dzieci; więcej o nic się nie troszczył. W każdem zapytaniu łatwo było dostrzedz że wyjazd z domu nie zasmucał go bynajmniej, co właśnie zbyt boleśnie raziło serce matki. Mówił jej że przyjedzie do niej na kucyku, że będzie ją zabierać powozem do parku, że jej na niczem zbywać nie będzie.