Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.
58

chłopiec stworzony jest do tego żeby rozkazywał — myślała sobie matka — to żywy obraz ojca.
Nadeszła wiosna. Jeżeli Zorż nie przyjeżdża którego dnia do Brompton, Amelja idzie wieczorem do miasta. Odległość ją wcale nie odstrasza. Usiadłszy na ławeczce naprzeciw domu pana Osborn’a matka sięga wzrokiem po za sztachety żelazne, w głąb ogrodu, który się w około domu rozciąga. Miejsce to ma dla Amełji urok niewypowiedziany. Ztąd może widzieć okna salonu rzęsiście oświeconego; około dziewiątej godziny dostrzega światło w pokoju Żorża; zna dobrze to okno wskazane jej przez syna. Gdy światło zagaśnie Amelja modli się gorąco i wraca milcząca do domu. Te długie przechadzki męczą ją nie mało, ale za to może lepszy sen jej przyniosą... może małego Żorża we śnie obaczy.
W niedzielę rano Amelja była już jak zwykle w Russell Square, przed domem pana Osborn’a. Odgłos dzwonów rozlegał się donośnie w powietrzu. Żorż wyszedł z ciotką do kościoła. Mały zamiatacz ulic prosił o jałmużnę; służący, który niósł książki do nabożeństwa, chciał to dziecko odepchnąć; Żorż zatrzymał się i włożył ubogiemu pieniądz do ręki. Niech Bóg małego Żorża błogosławi! Emmy obeszła plac na około, zbliżyła się do biednego chłopczyka, dała mu także jałmużnę i postępowała za synem aż do przytułku dla podrzutków, dokąd Żorż wszedł z ciotką, Amelja usiadła w kaplicy, w miejscu skąd mogła widzieć główkę swego dziecka, wyglądającą obok pomnika jej męża. Kilka set czystych i dźwięcznych głosów dziecinnych wznosiło się w hymnie dziękczynnym, przejmując czystą duszę