Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.
69

tylko że gdyby Becky miała wszystkie pieniądze, które — jak mówiono — tu i owdzie zarwała, mogłaby już żyć wygodnie i przyzwoicie, a nawet... ale nie wyprzedzany biegu wypadków naszej powieści.
Możemy jednak oddać sprawiedliwość biednej obmawianej Rebece że się w domu umiała urządzić jak najskrzętniejsza gospodyni: budżet domowy nie był obciążony ani wydatkami przyjęć tygodniowych, ani kosztem oświetlenia Lasy Stillbrook’skie, ogrody i cieplarnie w Crawley, la-Reine dostarczały jej zwierzyny, owoców i wszelkich ogrodowin. Piwnica lorda Steyne była na jej rozkazy, a kucharze z Gaunt House, zaopatrzeni we wszelkie prowizje i delikatesy, instalowali się w malej kuchence Rebeki w dni tygodniowych przyjęć i zadowalniali najwymyślniejsze podniebienia. Czy słusznie więc było rozsiewać te wszystkie pogłoski ze szkodą biednej Becky?
Gdyby kto chciał oczyścić świat z ludzi co robią długi, albo ich nie płacą, gdyby się komu podobało przypatrzeć z bliska życiu każdego, przejrzeć rachunki sąsiada i odwrócić się od niego jeżeli źle używa swoich dochodów, wówczas Targowisko Próżności stałoby się wkrótce straszną, bezludną pustynią! Wszyscy ludzie byliby z sobą w wiecznej wojnie, a zdobycze cywilizacji przepadłyby na wieki!
Nie, — nie w taki sposób życie pojmować należy; więcej pobłażliwości, więcej miłości dla drugich mieć potrzeba, bo przy tych tylko warunkach życie znośnem się wyda. Obmawiaj sąsiada ile ci się podoba, nazywaj go łotrem i nikczemnikiem, to wszystko dobrze; ale