Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T3.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.
88

się że dwór przywdziewał żałobę, Becky od stóp do głów była czarno ubrana.
Zabezpieczywszy przyszłość małego Rawdona, lord Steyne, opiekujący się szczerze interesami Crawlej’ów, był tego zdania że dla ulgi w budżecie domowym należało miss Briggs odprawić koniecznie. Becky zresztą potrafiłaby już sama doskonale dom swój prowadzić. Widzieliśmy jak lord wspaniale dał swojej protegowanej pieniądze na zapłacenie długu pannie Briggs, która pomimo tego nie wynosiła się z domu. Milord wyciągnął ztąd niemiły wniosek, że pieniądze na ten cel przez niego pożyczone, zostały na inny obrócone użytek; nie był jednak tyle naiwnym żeby miał żądać wyjaśnienia od Becky, bo z góry był przekonany że jej na argumentach zbywać nie będzie; postanowił więc traktować tę drażliwą sprawę w inny, nierównie zręczniejszy sposób.
Pewnego dnia, kiedy mistress Rawdon była na przechadzce, milord wszedł do małego domku przy Curzon-Street i prosił miss Briggs o filiżankę kawy. Z początku mówił o małym Rawdonie, o dobrem jego sprawowaniu się na pensji, a w końcu przeszedł tak zręcznie do innego przedmiotu, że po kilku minutach wiedział już wszystko, co mu było potrzeba a mianowicie że miss Briggs nic od swojej pani nie dostała, oprócz jedwabnej sukni, i że ten upominek o mało nie rozsadził czułego serca nadmiarem wdzięczności.
Milord uśmiechał się słuchając tego miłego opowiadania. Cnotliwa Becky odmalowała mu z najdrobniejszemi szczegółami radość poczciwej Brggs kiedy