oczu, tęczową strugą trysła z gwiazd — i rozsunęły się błękity — ujrzeliśmy kilku orłów białych, co bijąc po chmurach grały skrzydłami... lecz zlecieli niżej, to nie ptacy! — — aniołowie Pańscy — głębie błękitu coraz szerej otwierały się światłością — a wieńce duchów świetlanych porozplatane w coraz większej toni śpiewały chórem wielkiem nad wichry burz — a nam prostakom najprzód zwiastowali przyjście Pana śpiewając: «Chwała Panu na wysokościach — a pokój na ziemi ludziom dobrej woli!...» i upadliśmy z głośnym płaczem — na twarze nasze — tak długo leżąc w niemej radości, aż zerwawszy się biegliśmy do Betleem — — o! wierz mi niewiasto, gdym kląkł w tej stajence zawołałem: To Pan nasz! A później latami — stałem w tym tłumie, gdy go krzyżowano bezbronnego — i bijąc kamieniem w piersi myślałem — to Pan nasz!... on dziś zmartwychwstał na ten błękit niebieski! na to słońce, co wstaje z grobów nocy!... tu umilkł starzec a Marya siedziała jeszcze na kamieniu grobu — słuchając ostatnich słów starca — aż powstała i całując ze czcią włosy jego siwe, oblała je łzami żalu — lecz wątpiąca jeszcze — odbiegła po chwili, zostawiając go u pustego grobu Nazarejczyka!
O gród bogatego Żyda — dokoła stare drzewa i kwiaty — ścieżki rozbiegają się w różne strony i giną w ulicach Palm — w środku ogrodu pracuje trzech ogrodniczków. —
Patrzcie! od rana przesadziłem trzy krzaki róży. —
A jam z chwastów oczyścił ten wchód do winnicy. —
Ej co wy! ot patrzcie — jam taki dół wykopał od rana.
Wiecie — ten umęczony prorok miał zmartwychwstać...
Co?...
Głaz był taki ogromny! —