To Marya Magdalena — widziałem ja raz na uczcie, gdym służył u Fary[z]eusza Joachima, blask swego domu wystawił oczom. Nazareńczyka tego... naczynia pieniły się winem a misy kurzyły jadłem wszelakiem — gdy wśród uczty wbiegła ona! Z okiem błędnem i włosem rozwianym, co ślad jej zacierał — w tejże błękitnej szacie — i była piękna jak dzisiaj — a niewidząc nic w koło, zdała się tylko widzieć Jezusa, jakoż przybiegłszy ku niemu, olej wonny na włosy jego wylała a przypadłszy do nóg jego płakała gorzko, a kiedy jeden uczeń zakrzyczał we wstydzie i gniewie: Precz z tą Jawnogrzesznicą!... Jezus spojrzał groźno i przygarnął ją ku sobie, a rzekł Panu domu — tyś mnie bogactwy twemi dumnie podejmował — a ona łzami obmyła nogi moje — i włosy otarła je swemi...
Cudna! Cudna! Nad kwiatki ogrodu twego — nad dziewice Judei — moja kochanka nawet jej nierówna. —
Przecz tak prędko przebiega te ścieżki — snać szuka kogoś — oto napotkała Judę — coś z nim mówi — pyta — już odbiegła — on długo patrzy za nią — on ją już kocha... smutny...
Jak niespokojna — to się zbliża, to oddala — jak się trwożnie ogląda — znów bieży dalej — cała obłąkana — kogo ona tu szuka?...
Cicho!... ku nam się zbliża...
Dla ciebie piękna. —
Zdaje się go nie słyszeć — zdeptała kwiatek dumnie. —