Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/107

Ta strona została przepisana.

w próg pierwszej komnaty — oto łoże Symeona! — dziś puste — ciche — grób jemu łożem. Nieraz gdy długiemi skołatan myślami — próżno snu pragnął — siadała Marya Magdalena dziecię młode na pościeli Ojca i szczebiotaniem usypiała cicho myśl Symeona — a potem cicho odchodziła patrząc miłości wzrokiem w twarz jego — i cicho! cicho! —. Symeon śpi — śpi głęboko. — — I weszła do wtórej komnaty, tam zwykła się modlić Rodzina Symeonowa... lampa zgasła i próżna jest — a z lampy trwożny uleciał nietoperz... tu klęczały modlących się postacie: «Panie! powtarzając głośno... patrz na los ziemi naszej!...» i echo tych głosów niknie i ucieka z komnaty — a z echem ucieka blada Marya Magdalena — oto inne komnaty przebiega lękając się cienia swego — i szelestu szaty modrej... O! tam w dali komnata Maryi Magdaleny — chciała i niemogła wejść w nią... w progu jaszczurka gniazdo miała u dziewczęcej komnaty — a tam dalej oto łoże Maryi Magdaleny, ach!... cicho! Marya śni teraz — czyste dziecię — źrenica Symeonowa — Maryi Magdalena trwożnie stąpa i oddala się — by niezbudzić śpiącej Maryi Magdaleny… boć zbudzonej straszno jest... wybiegła w ogród... to też drożyny po których biegała dzieckiem — te same — po których z Maryą Martą chodziły — oto cyprys z kamieniem białym… bardziej rozrosły i pochylony — a dalej oh!... to Figa ulubiona, której konary cień dawały marzącej dziewicy, figa bez liści, figa bez owoców — figa uschła... ale cicho... ciszej! by niezbudzić dumającej pod figą Maryi — Mary Magdaleny — boć straszną jest zbudzona Marya Magdalena... tam w dali zielone błyszczą łąki, miesiąc ozłaca szumiące zdroje, drzewa otulone mgieł srebrnym puchem, szepczą tajemnice swoje — a dokoła tak pusto — tęskno! — i tęsknota o pierś cieniła serce Maryi Magdaleny jak bluszcze opierścieniły murów tych milczące gruzy — i ściskają boleśnie, boleśniej!
Jeszcze lśni źródło białe, szerokie, rozlało się swobodnie — u brzegu stoi łódź Maryi Magdaleny — lecz nietyka łodzi swej — bo głębie mają cień — cień dawnej — a dzisiejszej Maryi Magdaleny — i w głębie tylko niezajrzała... bo w głębie zajrzawszy połączyłaby się z postacią swoją wołając: a jam piękną!...» Z śmiechem obłąkania. — —