Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/113

Ta strona została przepisana.

Cierpisz — przebaczasz wieki i na jasnem łonie
Trzymasz ziemię — twe dziecię — o mistrzu swobody!
Co w proch strącasz — i stawiasz mdlejące narody...
Aż w własnych zasług błysną mądrości koronie!
O nie!... o przebóg — mistrzu mój!...
Gdyby wszystkie szatany wyły w mojej duszy,
O ciemnościach w przekleństwie — których nikt niewzruszy
Ja do końca! do końca?
Zawołam: o stój!
Stój duszo moja, tyś królową słońca
Nad ciemności otchłanią —
Lecz nim błyśniesz, cierp za nią!...
Miłości święta natchniona
W dusze narodu wcielona
Męczeństwa czarną żałobą —
Nad ziemi witaj nam progiem —
Tyś Bogiem!...
A Bóg jest Tobą!...
Myśl moja w tej jaskini
A jaskinia w pustyni
A pustynia — wśród świata
A świat...
W bez końcu granic — drży
Istnieje — wzlata!...
I budzi czynów sny,
O! samotna myśl moja
U cichego zdroja
Duma o Bogu swym!...
W łzach młodości lśni łzom mym...
Przeszłości moja!... jak ten zdrój
Przeleciałaś ty chyżo skrzydłami motyla
Twem wspomnieniem uwiędłych kwiatów wonny zwój —
I jedna wielka chwila —
Jak jedna wielka łza
Którą po zwiędłym wieńcu — niezwiędłe wspomnienie
Z głębin ducha — wygrzebie
Gdy o świcie na niebie
Jutrzenki błyśnie skra —