piersi. A twarz Sary była takaż spokojna — jak onego czasu, kiedy anioł wiosny odsłonił ją oczom Maryi — Maryi Magdaleny — w śnieżne śmiertelne odziana płótno, co do stóp spływało — a Marya za sen ją biorąc, tknęła jej szaty — a szata się ruszyła — i tknęła tęsknie swojej arfy — a arfa zagrała rzewnie. To Sara, matka twoja!...
Maryo, Maryo, Maryo Magdaleno!... dziecię serca mego i śmierci mojej — otom żywa i przybyłam oddać ci arfę twoją złożowi na trumnie mojej — znasz ją i śpiewaj do końca oto w chwili, kiedy konał mistrz wołając: «Ojcze! zacoś mnie opuścił!...» kiedy ziemia zadrżała w głębiach głębin swoich i księżyc zaćmił się nad nią — powstali umarli z grobów — i szli do Jeruzalem — i ja powstałam z niemi ze snu śmierci, Maryo Magdaleno — arfa twoja zajęczała «wstań!» i zbudziła mnie — jestem, dać ci wieść o światłości i życiu — jam powstała jako marzyłaś — i jak powstał Emanuel... a z świata przeszłam do twej pustyni! ale ja wrócę w groby ziemi a duch wróci do niego bo tam radość wiekuista, tu zaś walka i tęsknota — ale ja będę znowu z tobą, o dziecię moje — a Symeon ojciec twój dłoń w dłoni postawi Cię przed tron Jehowy — czystą i pokutniczą i dziecię moje!... oto tchnienie, którem życie moje przelewam w Ciebie — byś wiedziała, że ja jestem w tobie — i że ty jesteś — a będziesz choć gwiazdy pogasną!... i tchnęła na nią z głębi piersi — a postać Sary odeszła do Jaskini Maryi, Maryi Magdaleny — a z jaskini otworu błysła światłość i z wolna wyszedł z niej w godowej szacie Symeon — z spokojną jak ongi twarzą — czołem wielkiem, uśmiechem myśli i przebaczenia. — I stanął a wyciągając ramiona swoje błogosławił Maryi Magdalenie. Postać jego miała dawny kształt ziemski dla jej oka — ale była duchem... co czoło jej usty dotykając, rzeki: Maryo, Maryo, Maryo Magdaleno, otoć oddaję pocałunek na trumnie mojej pokutniczo złożony — marzyliśmy tylko zemstę i nią truliśmy się!... witaj Chreścianko! — przyszedłem dać Ci wieść o światłości — uderz w twe stróny, dziecię moje — a dźwięk ich niech