jak cudną, falistą harmonią chyli on się pełnością swoją, i dojrzeniem w rzewnym powiewie poranku, w brylantach rosy młodzieńczej – a z nad tej fali w górę wzniosły głowy tylko kilka kłosów pustych – te krytykowały butnie łan ten kłosów polnych i szumiały o ich brakach jak Faryzeusze, mówiąc, żaden nie wzniesie się jak Ja! oto jego początek! – zawsze ludzkość rozpada się w dwie przepaści, jedna blada, smutna, zmieszana, w krwawym pocie twarzy, jak łani biblijna « wydając wyk niemały » i na krzyżu wołająca: « Ojcze mój! czemuś mnie opuścili ... » druga, nic nie daje, ale krytykuje dającą – i dobrze jest, bo geniusz nielaknie protekcyi, geniusz prześladowców łaknie, których łby złożyłyby się kiedyś na piedestał dla jego cichego posągu ... kategoryi drugiej był, i w niej się rozwinął drugi człowiek, despotą był gdzie mógł, a na rozum polował kosztem wszystkiego – wolał zrobić podłość jak głupstwo, wola była u niego siłą, tylko odwrotna strona medalu miała u niego wartość – chełpił się, że miał śmiałość myśli swoich wobec świata, miał więcej, miał ich efronteryą, [1] która tak często popłaca i szedł dziwnie łatwo przez świat błyszcząc miedzianem czołem i uśmiechem cynicznym. – Pierwszy pokarm wziął z dzieł przeczących Chrześciaństwo bluźnierców, którzy dziś jak złodziej, co się nocą wkradł do kościoła, z złotych promieni odzierają, uwisłą nad ludzkością boską głowę Ukrzyżowanego – by te złote promienie przedać za kilka srebrników na Targowicy! ... wolę Judasza! ich którzy «wiedzą, co czynią» przeklnie ludzkość po ich owocach, a uczniowie ich są jak alchemicy średniowieczni – nic prócz litości po nich niezostanie!... Pojęcia które ten bohater oto wyssał z mlekiem matki podeptał i skaził tchem niewiary, strącił wobec swego Ja z ółtarza dogmatu religię świętą – a zastąpił ją – czem? bałwanem cywilizacyi panteistycznej, uzurpatorki powszechnego kościoła, w którym brak tylko antychrysta jej podpalacza; stał się też odtąd poganinem – i bałwana tego przystroił na, runtowaniu subtelnych systemów w łachmany frazesów, któremi wzgardziłby dumny żebrak Murylla!... cnota jako cnota, gniewała go; kiedy słyszał o jakim wzniosłym czynie, zaraz szukał, jaki ten, kto go spełnił, mógł mieć w tem interes – sprawa Polski – i postać zbiorowa Chrystyanizmu napeł-
- ↑ Efronteryą – od francuskiego effronterie – arogancja, bezczelność, buta, zuchwałość.