Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/15

Ta strona została przepisana.
BRUTUS.

I cóż uczynię w niepewności tajemnej, co wężem moim w dzień a w nocy odgania sny moje?... a powiedz mi święta wyrocznio, a pójdę za głosem twoim. – Nie dymów twoich ogni lecz mądrości twojej jądra pytam: co czynić – co działać¬ – czego się dopuścić?...

GŁOS.

Zabijesz ojca twego – aby ochronić matkę twoją, lecz zabijesz ojca twego – a nieochronisz matki twojej, ochraniając ojca twego – boć czarna chmura uwisła nad nią!... I umilkło – a Brutus zarzucił szatę swą na czoło, by jej ciemność nawet nie widziała – kto odgadnie – co się działo w labiryncie mózgu jego?... On biegł nieznając kędy – aż stanął nad skałą Tybru ... księżyc już konał nad falach… Tybrze! szeptały usta drżące wrażeniem – popłynęły wody twoje – a z niemi chwile wiosen moich – o wróćcie chwile dziecinne! a nędzarzem będę! o wróćcie, wróćcie a wesołym będę!... jak wtedy usnę na skale na mchu twoim – aż mnie dziki orzeł ze snu przebudzi ... a przespałbym wieki! przespałbym dni wilczycy mojej matki! Romy! bo dziś orły nieczęste – a prócz orła niktby mnie nie¬ obudził ze snów marzeń! ... Ale wy niewrócicie do mnie! nie! nie! nie! przeszłości ma, tyś już za mną!... o Biada ci głowo moja! – Jam już nie dziecię Brutus, jam Brutus młodzieniec, jutro mi się mężem Romy przebudzić – mojej dłoni już kwiatów nie pieścić, sztylet ściskać dziś pięści mojej!... O nie¬ gdyś byłem cichy i rzewny – a dziś węże walk tysiąca kłębią się we mnie – i pytam wyroczni – a ona dwa za jedno odrzuca pytania – a ja jednego nierozumiem... Tybrze! I wy¬darł kawał skały i cisnął: w głębie, bo go dręczyło, że w Tybrze tak spokojnie, i zamąciło się w falach na chwilę – a po chwili było znów jasno i cicho, lecz w duszy jego nieuciszyło się do końca! ... Takie były poranki w życiu Brutusa – kiedy wiosnę swoją rzucił skrwawioną na stos Marsa i wszystkich Furyi.