Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/153

Ta strona została przepisana.

mimo niesłychanej garderobianej przebiegłości, która nigdy nie śpi, ale jak kot mefistofeliczny pacierz mrucząc, odbywa wieczny szydwach [1] – za parawanem, i w poczciwość innych niewierzy, bo jej sama nie posiada. Czoło jej szerokie barwy miedzianej: jaśniało śmiałością, co w imię celu uświęca środki – a oczy jaszczurczego koloru, z takimż wyrazem, żywe – wypukle - z schodzącemi się nad sobą brwiami latały tak szybko, że zdały się rozszerzać, to zwężać kocim obyczajem – szyja żylasta i brunatna, nic mniej jak arystokratyczna, dźwigała perły, co ją dusiły niemiłosiernie, jakby się wystroiła w łzy sieroty – a pierś jej szeroka, bezserdeczna i miedzianej dumy była taka, że w nią mógł uderzyć jak w tarczę swoją kapłan bachusa – serce byłoby tam nieoddźwiękło, a na wibracyę miedzi zbiegłyby się bachantki i Fauny całego świata ... Czując, że nie ma serca – zatem miłości nigdy niepotrzebuje – tem samem wiedziała o swej niesłychanej pod tym względem wyższości, nad resztą śmiertelnych, którzy przez życie przechodzą z rozdartym uśmiechem, gdy im serce pęka, a czoła młode, zorane już brudami życia, chylą się w dół ponuro – ona – miała na usługi wieczny uśmiech pogański zadowolnienia z siebie i próżni swojej, w której się kochała – ale byłato bacbantka z pozorami dewotki – na pozór prześliczna, w istocie odrażająca – kamiąca wściekłość i przewrotność, która wyrzekła raz pompatycznie, że każdy ideał przesadzony – owszem – odrzekł ktoś, Pani jesteś mi sama dowodem, że nie każdy! Na szczęście nie była ona Polką – lecz cudzoziemką!... Przy niej – niezapominajka uszczknięta z łąki wiosennej, z Polskiej łąki naszej ... z oczyma, co tak swobodnie i serdecznie patrzą na świat boży, i tak się cieszą. wszystkiem, bo wszystko widzą tak dobrem i pięknem, jak się odbija w jej wzniosłej i niezamąconej duszy, której dotąd nic nieporuszyło, prócz gołąbka miłości ludzkiej pijącego w krynicy jej serca – i prócz współczucia ku biednym dla których w swobodzie duszy swojej, pierwszą łzę znalazła – kochała ona wszystkich i wszystko – od Chrystusa na krzyżu, którego rany przy każdym wieczornym pacierzu ją bolały, do kwiatka mdlejącego, skoszonego przedwcześnie, co zdał się niebieskość swoją pożyczyć z jej oczu, głębokich jak Morskie oko, w którem odbiły się

  1. Przypis własny Wikiźródeł Szydwach – szyldwach – żołnierz stojący na warcie.