Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/160

Ta strona została przepisana.
CZĘŚĆ I.


I potoczyłem okiem po licach mej ziemi – a ziemia moja była jak pierwsza myśl stwórcy urocza w wiośnie swojej, że duch mój klęcząc zawołał Rusi, Rusi, czerwona – jak dziewica spłoniona ty przywabiasz – czarujesz! ... widzę Cię w całym uroku wiosny twojej – faliste wzgórza twoje uśmiechają się świeżą zielonością, znikły śniegowe pleśni, twoje niebo czyste – jasne bez chmurki – a skowronki w błękicie dzwonią chórem wesoły psalm Panu Bogu, którego słońce oświeca i ogrzewa ruchome twory twoje, pełne życia i rozwijające się życia radością – skrzydlaty chór ptasząt na zielonych majem gałęziach szczebiocze bez końca – skowronka drugie psalmy i jednostajny głos kukułki – wesoły krzyk wilgi i szczebiotanie jaskułek, śpiew czyżyka i szczygła, gadatliwość sroki rudej, że ją Pan Bóg stworzył, gawędy wróbli – odzywania się dudka tego błazenka natury i głos bąka przerywany naradą szpaków lub tęsknym pojękiem słowiczym – i klekotami przyjaciela bociana wszystko to napełnia ziemię żywą harmonią – Robactwo barwy złoconemi lśni w słońcu ruszając się mrowiem – słońce całuje ziemię jak strojną narzeczonę , co zakwitła bogactwem wdzięku bez końca, rozszumiała się i rozmarzyła smętnością gajów, rozjęczała echem rozmarzłych zdrojów, co szumią od gór po dawnemu liżąc mchy aksamitne brzegów poobrywanych – a w tej naturze – cichej i ciepłej – zagrzmiało raptem wiosna siejąca kwiatami dolin i wzgórzów, hojną dłonią rzuciła garść pereł na suchą ziemię i przymknęła paszcze lodów – pierwszy piorun to alleluja zmartwychwstającej natury upadł na fijolków błoni do dziewiczej tęczy stóp – a tam słońce wyjrzało z za chmury i śmieje się do szału burzy – i gaj znowu zaszumiał i