Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/166

Ta strona została przepisana.

pokazuje drogę do Egiptu zbłąkanej przenajświętszej Rodzinie... tum ją znalazł – ta twarzyczka zostanie mi w pamięci … Cieszę się tem dla Ciebie, odrzekł drugi – ale jeźli jutro nam widzieć wschód słońca z Urycza, to czas w drogę, dodał, znikając za krzakami leszczyny, przez które się przedzierali ... i znikł oczom niewiasty ze ścieżką ginącą w lesie – a dziecię na jej ręku długo płakało, patrząc w stronę, kędy odeszli, tak, że niemogąc go utulić zawołała matka – ten człowiek go urzekł! ... załamała ręce przeczuciem i srebrniki rzuciła do skarbony cerkiewnej.



Kilka wiosen ubiegło w chacie starej od czasu, jak ją nawiedzili podróżni – ale dziś – djabli się żenią! oto dzień straszny dmie i huczy zawieją zimową, wicher urągać zda się światu, wali drzewa, mroźnie wyje szamocząc lasem i roznosi tumany śniegu po drogach ... stare dęby walą się z łoskotem, grusza runęła przed chatą, zamiecie bieleją do kola – noc zapadła głęboka, a zimny jasny miesiąc, przerażony jak twarz Judasza ugania chyżo, chyżej, wśród poszarpanych mglistych chmur, za które się chowa i znowu uchodzi ... dokoła mroźno i straszno, niekiedy słychać wycie wilków, a burza szalona targa wśród nocy ubogą chatą, w której słychać krzyki bolesne i płacz rozgłośny, rozdzierający dziecinny – wilk zdaleka błyskająo ślepiami podszedł ku chacie – a uląkł się tego płaczu i przepadł w gęstwinie – w chacie tej miga smolny kaganek łuczywa – błękitny płomyk zda się gasnąć, to znów buchnie do góry przed obrazem Bogarodzicy – ściany odarte, pozalepiane mechem, a szparami wicher gwiżdże i trzęsie chatą śród lasu – a na ziemi pod ścianą leży blada śmiertelnie kobieta i wyschłą dłoń wyciąga do chłopięcia, co rzuciło się o ziem koło niej na słomę i drżąc od zimna i trwogi płacze z krzykiem kąsając drobne rączęta i koszulę: Matko! weź mnie z sobą! ja tu niezostanę sam! oj matko! ... oj! oj! oj! – oj! oj! oj! Ale niewiasta wyprężyła się, zadrżała – jękła i opuściła głowę oddając ducha – a nad nią w niebogłosy ozwało się chłopię sześcioletnie i zwiło się na jej piersi chcąc zbudzić na próżno, aż głos mu schrypiał z żalu i trwogi – a nad niemi krzyż czarny migał ze ściany –