zasłonę bluszczów – idą ogrodem ku Villi, nad schodami wśród kolumn stoi jak kolumna postać biała – nito postać Psychy wśród reszty ludzkich posągów... Po alabastrze jej ramion wiatr igra rozpuszczonemi włosami – głowa na pierś opadła jak u lilii złamanej – i ręce złożone w nieładzie tragicznym ku ziemi zwisły ciężko – w tem podniosła jak dumny łabędź głowę i krzyknęła cicho, wpółtrwożnie ... starzec zniknął w podsie¬niu Villi, a ona jak gołąb ranny spadła z miłością kobiety
w objęcie płomienne Brutusa. – On ją ujął i niósł raczej niż wiódł niewiedząc kędy, aż siedli pod starym cyprysem, na wielkim głazie, kędy Kordelia pierś matki ssała, – – l niemo przytulał jej głowę do piersi rozdartej – ramionami które drgały ściskał ją to opuszczał – czasem pierś jego chciała krzyknąć – ale krzyk był za wielki, by z niej wypaść – i znów w głąb piersi bezdenną zapadał... Próżno luscinia [1] rzewnie tonami płacze, oni łez nieznajdą – i niewiedzieli jak długo tak milcząc byli przy sobie – bogowie i furye uszli z miejsc ich, i luna się ukryła – w tem z nad schodów Villi okazały w togach czerwonych, dwie postacie starców, z pochodniami i zawołali – czas!... a jeden z nich rozbił klepsydrę o stopnie, po których ku nim stąpał ...
Orłem dzikim zerwał się Brutus a chwytając ją: jeszcze raz w objęcie mrące boleścią, czoła jej tknął ustami, że wianek czerwony z jego zębów na niem pozostał – i rzekł spokojnie: Bądź zdrowa Rzymianko!... i oddał ją: w objęcie Ojca, który wziął jej dłoń i łamiącym się głosem starca co wszystko traci, miększy od Agryppy – rzekł – chódźmy!... łódź gotowa – i wiódł córę ku łódzi, a za niemi wiódł Agryppa Brutusa – i szli z niemym majestatem – za niemi niósł niewolnik wianek róż białych i arfę – jedyny sprzęt dziewczęcy, który brała z sobą, Kordelia – a tuż przy brzegu Tybru, gdy już ponury gladyator ujął wiosło – włożył jej ojciec wianek biały na roz¬puszczone włosy i bezsilną: posadził przy sobie, dawszy znak wiosłowania. – i już płyną – na wtórym brzegu Tybru białe kolumny świątyni Westy lśnią od księżyca i rzucają Cienie swoje po falach – po stopniach białych z daleka schodzi chór kapłanek z pochodniami i pieśnią witać nową oblubie¬nicę – Brutus słyszy głosy – acz twarz szatą osłonił – wieńce
- ↑ Słowo „luscinia” – luscĭnĭă, to po łacinie słowik, stąd zdanie: „Próżno luscinia rzewnie tonami płacze”.