Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/176

Ta strona została przepisana.

Wypiszę farbami i dziewczę i brzozę – i wóz na wzgórku zielonym, co czarne woły ciągną – oh! ale kiedy ja będę tak umiał – słuchaj – u Plebana jest na sianie święty obraz – a jaki! ... tam jest opisane, jak będzie w niebie po śmierci – gdy tam będziemy – pleban mi o tym obrazie nic niemówił, ale ja na niego nieraz patrzę długo i dumam o nim i śnię w nocy. – A jakże tam niebo zrobione?...

O! wielki to obraz – na około chmury, takie jak te złote – tam po nad górami – u góry stoi w chwale matka Boża z dzieciątkiem na ręku a za nią same główki dziecinne aniołków wyglądają ze skrzydełkami motyli pod główką i śpiewają cudniej od skowronków ... niżej klęczy jakiś wysoki staruszek z siwą brodą; a koło niego wielka czapka z kolcami złotemi wysoka z krzyżem stoi – a z drugiej strony jakaś święta śliczna z rękami na piersiach i oczy ma spuszczone na dół na ziemię – a u samego dołu dwa aniółki – ot tak jak my przy sobie tutaj – opady się na rękach – patrzą w górę i dziwują się ... cudności matki bożej jasnej jak słonko – dziewczę milczało zasłuchane – aż rzekło: O! patrz jak słońce zachodzi!... i patrzyli oboje trzymając się za ręce – na świat Boży – przed niemi ciemniały błękitne smugi Karpat, nad które mi do połowy zapadało słońce rozlewając strugi światła po niebie – i purpurą ostatnią złociło niebo – chmurki przybrały ognistą barwę i ciągnęły w dal wędrownice – ptaki wracały na gwiazda, żeglując błękitem – inne świergotały gwarnie o zachodzie – na listkach drzew szemrzących modlitwy szmerem odbiły się ostatnie promienie – rosa opadała już ziemię – zdala dolatywał głos fujarki – jakaś piosnka się odzywała – ryk wracającego bydła, dzwonki krów i śpiew pastuszy, szpaki i wróble gwarzyły żwawo – tam dzikie kaczki ciągnęły ku stawowi – bocian wracał na gniazdo – z dali ozywał się derkacz na łąkach i czajki jękiem na moczarach – o podal pod cmętarzem staw wielki zabłysnął łoną zachodu i pochylił się szumem trzcin – dzienne głosy ptasząt ustawały – słowik ozwał się w wiklinach, a po chatach ujadanie psów dolatywało – szmer listków strącał rosę świętą – a na łąkach rozległych ozwało się chórem zechotanie [1] żabek jednostajne – którym od czasu do czasu głucho odhuczał bąk ze trzecin stawu jak przewodnik tej wielkiej orkestry – puszczyk

  1. W druku „zechotanie”. Czy to literówka i powinno być rechotanie?