Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/178

Ta strona została przepisana.

tylko rzekł chaosowi jej myśli: stań się – choć oboje nic niewiedzieli – I zwolna poszedł chłopiec do domu, wołając jej giniącej na wzgórku dobranoc Nezabudko ... a zdala brzmiała mu jeszcze piosnka:

I po brzozie zanucił
Ptaszek dzióbkiem zroszonym
A po niej któż się smucił
Na wzgórku na zielonym ...


I na tej mogile schodzili się co wieczór i modlili razem – i mówili o świecie - o Panu Bogu, o duszach swoich i ojczyźnie świętej – a co czuli na dnie dusz swoich, przeczujcie! ... niebo otwarte stoi człowiekowi, póki godzien nieba – co czuli, wie kto kochał a kto przeżył miłość swoją i zapoznał – niech spyta strąconego szatana, jak mu bywało w niebie?... I dnia pewnego Tadzio obok liców matki swojej węglem na ścianie wypisał z duszy swojej obraz: Nezabudki ... i patrzył nań z miłością; pierwszą i ostatnią – niemością swoją wymowną – ale kiedy się zbliżał pleban, prędko zmazał ręką na murze i zarumienił się – potem płakał rzewnie, bo już drugi raz tak niemógł « wypisać » jej lica – które mu gwieździ przed oczyma i spłasza każdą myśl ziemską. – – –



W białej cichej izdebce siedzi Tadeusz z grubym pędzlem w drgającym ręku – przy nim misa pełna roztartego oleju i grube farby jaskrawe – pod ścianą rozpięty kawał płótna szarego – on z boleścią suwa po tem płótnie ręką drżącą, a pod nią występują z wolna kształty ciała – człowieczego – widać postać leżącą trupio – snem śmierci – wzdłuż płótna ... ręce i nogi wyprężone, piersi skrwawione – a głowa w cierniach i oczy zapadłe już zawarte – twarz pożółkła i strasznie zbolała. On patrzy miłośnie w to pierwsze dziecię myśli swojej i widzi w nim piękność boleści – i przeżegnał się chwytając farbiarskie