Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/179

Ta strona została przepisana.

narzędzie od mieszczania, co malował czerwone sztachety plebanii – a ujrzawszy kształty ciała i głowę Chrystusa – padł na kolana i rzewnie zaszlochał: o mój Jezu! nic niemam – nic nie wiem – jeno że Cię miłuję – całą, duszą o! ale i ty mnie bardzo miłujesz o biedny!... Weź ciało? weź duszę moją na ofiarę... a gdy to mało, weź nawet malowidło moje ... tyś tyle cierpiał o Jezu! ... taka zbolała twoja twarz blada – – o! bardzo Ciebie kocham! ... umarłbym tak jak ty za ludzi – za Ciebie!...
Za nim stał pleban rozrzewniony w zdumieniu swojem i ręce kapłańskie wzniósł nad jasną główką, zlewając błogosławieństwo na prostaczka – stał, długo – i jemu łza upadła na widok bohomazu poczętego w miłości i prostocie – potęgą wiary i namaszczenia, co tworzy z niczego – jak zródło, co niemoże nietryskać. – Bóg Cię wybrał, mój synu, rzekł zwolna i łagodną powagą – będziesz artystą. – Co to artysta?...
To człowiek, co dźwiga krzyż większy ale i cięższy jak inni ludzie do końca – i na tym krzyżu umiera zwykle zelżony, a grób jego zakwita chwałą narodu – artysta – to człowiek, co sztuce poślubie życie, gdy go Bóg natchnie i powoła – ty będziesz malarzem – wielkie to szczęście ale i krzyż wielki być artystą – ale biada temu, kto sztukę połową tylko serca ukochał – kto jej się oddając niepoświęci jej szystkiego prócz ojczyzny w tem życiu! ... niebo będzie Ci otwarte, ale pamiętaj, że tu nic niemasz i chwała twoja w tobie i nie z tego świata – gdybyś sztukę zdradził i skalał w świecie i zbrukał białą sukienkę duszy twojej – piekło odezwie się w tobie na myśl, że Cię Bóg kapłanem piękna, dobra i prawdy namaścił, a tyś tego w twoich oczach niegodzien – i nie stoisz tak wysoko jak artysta winien – pierś twoją rozdrzesz i z niej rzucisz z życiem twem pokarm ludziom – a ludzie wiesz co ci za to dadzę – uśmiech politowania – w pierś uderzą kamieniem i rozkrzyżują – a nad tobą napiszą waryat boleści – ledwie kilku takich jak ty waryatów pojmie ciebie spójrzeniem tęsknem, i ściśnieniem dłoni drżącej serdecznie – mimo tego będziesz artystą?...