wieją zkądsić w jego duszę … lica jego uśmiechnęły się jakąś pogodą czy odblaskiem pogody ...
Nezabudko! ... malarz by lepiej nieułożył tych kwiatów.
Oj tak! ... we wsi nazywają; mnie durną Rózią, ale choć się zemnie śmieją, że niechodzę na muzyki, oni tak kwiatów nieuplotą: matce bożej, ona też kocha Nezabudkę sierotę! ... będzie już bławatków, daj parę kłosów i dwa maczki, teraz dzwonek polny – tak – a teraz traw, by związać wianek. –
Jakie kwiatki uplatasz, dziewczyno? ...
Bławatki – niebieskie kwiaty, jak niebo. –
O! ja już nieba nigdy nieujrzę! ...
Biedny! dałabym Ci oczy moje – żebyś ty choć raz mógł widzieć to słońce, jak wschodzi i gwiazdy, jak błyszczą.
O! ja je czuję, dziewczyno! dumam i czuję te gwiazdy, jak skry ... jak pająki, przędą tam w górze do końca świata.
Zagraj nam na lirence – słuchałabym dzień i noc – dumkę o Katarzynie – płakałam od niej, tak mi tęskno było. –
Oj! same smutne piosnki gram – bo smutne te dzieje – oj! smutne! (i począł stroić lirę) czy już późno?...
Schyla się słońce. –