Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/188

Ta strona została przepisana.

– on jej da swego nieszczęścia połowę a szczęścia nieda – rozedrze duszę w walce dla ukochanej i dla sztuki – co ja pocznę bez Ciebie ...
A ja – bez Ciebie – i zaśmiała się straszno – jak z za grobu – ale dobrze i tak – tyś mnie sierotę tulił do siebie – tyś uczył i tyle nauczył wszystkiego, coś umiał przez dwie wiosny – ja polecę z ptakami za tobą. – Boże! Boże! ...
Pawle! rzekł Tadeusz do lirnika – obiecacie nieopuścić tej sieroty – bo nikt jej nieprzygarnie, nikt o nią niedba ... ona sama – jak listek na drz[e]wie – jak ja sam – a ja zostać niemogę – rwie mnie w świat – jabym zamarł tu – oh! ... Prędzej jak pieś zginę od głodu, zaklął stary ślepić – to córka moja! ... W tem od sioła z nad pól zabrzmiały dzwony cerkiewki i śpiew się ozwał głośny, – Pleban szedł wśród ludu, co niósł gromnice i chorągwie; szli jak strumień polem ku kapliczce do starego dębu a śpiew się rozlegał daleko – szeroko z dzwonami i płynął w niebo. – Wszyscy uklękli przy sobie u stóp matki dziewicy a nad ich tłumem posąg biały wyciągał ręce, błogosławiąc pokoleniom pokoleń ubogich w duchu – co połączyły się w jednej pieśni na wieki. –



Ku zmierszchowi zapada wieczór jesienny – dzwon wieczoru daleko po błoni rozbrzmiewa swe jęki – wiatr chłodny wieje od zachodu i strąca listek po listka z topol otaczających cmętarz wiejski - a górą z dzikim śpiewem ciągną żórawie – w środku cmętarza mogiła, na której już odkwitły kwiaty polne i pożółkłe szumią łodygi, na niej krzyżyk czarny, na którym kołysze się świeżo uwiśnięty wianek niezabudek . . w koło dziwnie smętnie i chłodno – po lasach odcienia żółte złocą się czerwonawo a na Karpatach bieleją pleśnie śnieżyste ... na cmętarzu tym tylko zielono jeszcze, choć w polach już nago i na ściernistych rzyskach tylko gdzie niegdzie kwitną bratki polne – cmętarz to ten sam i ta mogiła gdzie się zeszło dwa lata temu dwoje dzieci – wy znacie tę mogiłę. – Przy niej stoją dwie dawne postacie młodzian wysmukły, ze smutkiem