trudniejszej rzeczy: nieżądaniu niczego od ludzi – a przynajmniej – nie żądaniu od nich więcej jak od nich żądać można ! boć i od niego kiedyś niemało zażądają! – Artysta, czy wieszcz Polski to, dziś co innego - o! przepaścią różnego od artysty lub wieszcza, wszelkich ludów niepodległych! On jest kapłanem piękności i prawdy w swej ojczyźnie – i wskazuje jej drogę ku niebu! Kiedy tam mówią, że ginie w życiu, co w pieśni ożyło – u nas ożyć musi w życiu i wejść w nie, co ożyło w pieśni – przeto poezya od lat stu czuwa jak westalka przy grobie Polski – i coraz bardziej nią! boleje, aż wybije dzień wielki! dzień jej na świecie! – On ją zwraca pieśnią na drogę postępu i dobrej nowiny, kiedy inne narody brną drogą używania, i chore są! jak dzwon bez serca, co się miota i miota – lecz niezadzwoni! bo tem sercem jest Polska! w Europy dzwonie, kiedy inne części narodu pracują nad zawieszeniem tego serca w piersi dzwonu, on czystości jego harmonii, z ogniem Tyrteusza pilnować winien – tu zerwał się z łoża i jął kończyć list do jednego z przyjaciół szkólnych – do rzeźbiarza – którego życie zrobiło kosmopolitą – list ten był takiej treści:
O rozświecam tę chwilę iskrami pamięci,
By mi w życia ciemnościach tam niezatonęła,
Gdzie ginie bez piorunu błyskawica chęci,
Kwiat spada bez owocu, mistrz bez arcydzieła! ...
Takie chwile piorunem błyszczą wśród chmur życia
Które stoi przed nami w przestworzach chaosu –
A walk i krwawych ofiar – od chwili powicia
Do grobu – zliczyć, człowiek niema na to głosu ...
Lecz takie chwile widzi Bóg słuchacz człowieka –
Bo gdyśmy obaj młodzi i myślą zuchwali
W obec czasu, co z pod stóp strómieniem ucieka.
Przed posągiem religii jak posągi stali,
Milczalem – patrząc niemo w twarz jej i surowo –
I niedałem się porwać braterstwa rzewności
Niedałem Ci zwiędłego wieńca, co nad głową
Trupią woń pochlebstw niesie, powiewem – nicości,
Tylkom ujął dłoń twoją o twe ramię wsparty,
A w jej twarzy szukałem niebieskiej świętości