Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/217

Ta strona została przepisana.

dniej długi czworogran przy boku zamczyska bieleje fundamentem świeżo założonym – – to Kmitówka – przyszła część zamku gościnna którą budują w pośpiechu szalonym na przybycie dworu króla Jegomości, co za tydzień ma zjechać, bo już królowa matka uściskała Basię, a Pan Kmita submitować się raczył Radziwiłłownej królowej – fundament rośnie – w koło gwar, krzyk, ruch mrówczy – huk młotów i wrzawa jak na Babelu – tysiąc ludzi pracuje w pocie czoła – zwija się, podaje głazy i składa na głazach – to niewolniki Tatarskie – głazy rosną, powlekane wapnem i zalewane ołowiem – sam pan dumny i wyniosły – stoi – zachęca dobrem słowem, rozrzuca złoto gdzie słowo jego niedziała – gdzie niedziała złoto – grozi – a groźba działa zmarszczeniem brwi pańskich – bo snać pilno mu bardzo – i tydzień ubiegł – a jak szczenię zamczyska przyrasta do murów Wisnicza Kmitówka gościnna – rośnie jej mur jak na drożdzach, wiążą nad nim sklepienia – rzucają dach szeroki – i czeka gości Pan Kmita na więzy dano znak trąbą – uderzono w kotły – spu[sz]czono most – zamek zapałał festonami lamp i pożarem pochodni – a oto bramą wtaczają się przy grzmocie kapeli koleby i Karoce królewskie, za niemi blaski Litwy i korony suną w progi wysokie – i słyszysz oto dźwiękami Poloneza grzmi świetlana sala – powietrze wonne drży światłem i muzyką godową – w komnatach gwar wesoły i huczny, po ścianach błyskają dumne postacie na obrazach – lecz dumniejsze od nich napełniają komnaty – w strojach różnych narodów, w rycerskich zbrojach z piórami wiejącemi hełmów, w Hiszpańskich i Włoskich, i szubach kobolowych - w litych żupanach i karmazynach – z pogodą dumającą na marsowem czole, z zdrowiem i uśmiechem na licach – idą, przechadzają się tłumnie po komnatach – a koronki matron ich klejnoty i tęczujące szaty ćmią jarzące światła, co wieńcami wiszą u sklepień, idą – suną się parami pochodem uroczym Polskiego – patrzcie, oto sam miłościwy ostatni z Jagellonów w koronie złotej i w szatach litych, z szczęściem promieniejącem na «dobrotliwej» twarzy wiedzie wyniosłą starą niewiastę z pychą i chytrością na zgrzybiałej twarzy, czarna jej szata lśni od pereł i złota – na białych włosach gwieździ diadem królewski zwinięty w węża