Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/22

Ta strona została przepisana.

Brutus Cezarem! ... krzyknęło kilka głosów w tłumie, wznieśmy Brutusa! ... a wtedy jął prędzej uchodzić, rycząc śmiechem po¬gardy, ku skale Tarpejską zwanej, zkąd zbrodniarzy i zdrajców ojczyzny strącano – i powołał cień Gracha nieśmiertelny na świadectwo swoje – oto burza pędzi już z wichrem coraz bli¬żej. – Za chwilę gromy uderzą – łysnęło niebo – a grzmot już huczy z daleka i świadczy o gniewie Statora –, i Cezar w łónie chmur płynie ku Bogom i Bogiem z niemi będzie¬ zgładzon u szczytu swego – a więc ochronion przez syna, na zgubę nieochronionej przeto matki jego – i stanął nad progiem skały strącić się Brutus młody – anti-Cezar, syn Res¬publiki konającej – na ramieniu jego łamie się ciało Kordelii – on dziko ogląda się w koło – za nim pędzi tłum jak lew rozjuszony, przeczuwając, jak następcy Cezara strumieniami poleją krew jego – więc wściekły, że przyśpieszył te chwilę –¬ a burza coraz to bliżej pędzi – Zeus toczy się na wozie chmur przy boku z Cezarem – Brutus zdał się nie słuchać czy burzą niesłyszeć ryków ludu i burzy – bo w nim burza – i cały był – i cisnął sztylet skrwawiony w otchłań i kartki i Fedona i rzekł – idź! i przecinaj głębie ciemne a powiedz im, kto idzie! W tem piorun rozdarł chmurę jak Cezar szatę – i oczom Bru¬tusa rozświecił ciemności otchłani, w której nicość się wpatrywał – i pocałował czoło gołębiej dziewicy. – i rzekł Puella!... a potem Roma – zważył się, wskazał przepaść i pojrzawszy w niebo: za mną Bogowie! krzyknął, jak orzeł lecąc w otchłanie z ciałem dziewicy. – Tłum już nad otchłanią, z nad której dziko grzmiały słowa, tak, że je słyszał: Zabiłeś ojca twego, by ochronić matkę twoją – lecz nieochroniłeś matki twojej, ochraniając ojca twego. A stała się cisza, gdy lud usłyszał te słowa – i zawył razem – ale już nic głosem zemsty ku Brutusowi. –


∗             ∗

I cisza nad tobą, o Romo, niewolnico Cezarów – choć ludów tyranko – gorzej niewolnicą jesteś od niewolników twoich –