niedoperzy – i cisza głucha – w gruzach twoich Wiśniczu – jak dzikie zbudzenie po śnie niebieskim – drzewa tylko szumią głucho na basztach i zegar kościelny dzwoni północ w oddaleniu – ha! ... dzwonią jeszcze inne głosy w komnatach – to – brzęk łańcuchów – w murach Wiśnicza dziś wieża zbrodniarzy! ... Wiśnicz – jaskinią łotrów!... o śpij! śpij marmurowy Kmito! kajdan brzęk i śmiech głośny, niby głośniejszy od sumienia rozlega się tak dziko, że od niego popękał mur Wiśnicza! ha!... i w wielkiej godowej komnacie dziś odartej – ciemno – tylko smolny kaganiec u sklepień drga i po ścianach rzuca koła światła, co spływają w dół i oświecają kołem siedzące postacie czarne, odarte, w kajdanach z długiemi brodami – i ponurem licem napiętnowanym podłością – lub rozpaczą!... z łańcuchami u rąk i nóg, choć północ, oni nie śpią, kołem siedzą, jedni chcą drzymać, inni złożyli ręce na piersiach i spuścili głowy przeklinając, ci leżąc na ziemi medytują, jak ujść – jeden z nich rudy i w pół pijany rzępoli na skrzypeczkach coś fałszywego – a dwóch z weselem rozpaczliwem piosnką brudną na ustach, tańczą w szalonych skokach jak tańcem Szatanów, a łańcuchy ich dzwonią o ziemię w skokach – aż włosy stają na głowie – a gdy księżyc zajrzy oknem, to szepczą, że straszy w zamku – toć chyba runąć nieznaczono tobie nieugięty Wiśniczu – boś miał chwile czarniejsze, od których krwawiły się na basztach orły białe – wtedy runęło pół baszty twojej od zgrozy – czy pamiętasz ty sielanki roku 1846?!... ha! ha! porośnij drzewami i zapadnij pod ziemię, miałeś w jednej komnacie z zbrodniarzami – więźniów za ojczyznę – którym na czołach napisać chciano: niewolniki! ... o miałeś ciała mężów skatowanych, pomordowanych niewiast, zemdlonych dziewic i zwiędłych niemowląt i głos sierót, co chórem zdziczałym wył o pomstę do nieba! ... a u stóp wzgórzów widziałeś tłumy pijane – i zdzierała, oszukane przez kata, który je w bydlęcej srogości posłał na matkę własną – z nożami! ... o! przeklęty – stokroć – przekleństwa Polaka niewart ktokolwiek iskrę tę piekła rzucił w czystą, białą pierś ludu gołębi – dla niego piekła za mało – a szatan zarumieni się [z] takiego drucha [1] – ci co za głowy Polskie płacili, niewarci, by się ich głowy potoczyły podle stóp tych więzionych złodzieji,
- ↑ W druku: „a szatan zarumieni się takiego drucha”, ale takie zdanie nie ma sensu, czegoś w nim brakuje między „a szatan zarumieni się” a „takiego drucha”, być może: „a szatan zarumieni się [z] takiego drucha”.