Już odeszli pastuszkowie
Już odeszli trzej królowie
Cicho u żłobku jasnego!...
Marya dzieciątko tuli,
Śpiewa: «luli, bobo, luli!»
Wół z osłem chucha niego!...
W tem niewiasta w czarnej szacie
W dziwnym bolu majestacie
Weszła — wyż jej niepoznacie?...
W pętach ręce, pierś jej krwawa,
Bez korony Pani łzawa
Choć królewska jej postawa...
I przy żłobku strasznie zbladła
Do stóp dziecka niemo padła
Wielka niemoc ją owładła. —
Ona tylko bezkorońy
W piersi nagiej miecz utkwiony
Sama w świecie bez obrony, —
Miała skrzydeł śnieżnych dwoje
Jako orzeł co na boje
Lecąc, patrzy w słońce swoje!…
A dziecina, co śmiała
Nagle głośno zapłakała
Z rąk się Maryi ku niej rwała. —
Ku niej drobne wzniesła dłonie
I z swej skroni, na jej skronie
Kładzie łkając swą koronę…
A pod strzechą aniołkowie
Nucą jak o słowikowie
W żłobie leży
Któż pobieży
Kolendować małemu!...