Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/247

Ta strona została przepisana.

bezinteresowną … tym, co prawdziwie potrzebowali, dawał pomoc, tak, by ich nie przyuczać do darmowanie i wyrabiać poczucie uczucia własności – któremu zimno było, dał mu paliwa, z tej prostej przyczyny, że marzł, któremu niestało czem zasiać, dał ziarna, i tak zwolna, zwolna zyskiwał najprzód serca a zyskawszy serca – zyskał ludzi – bo kto zyska serce, ma już człowieka – tak najprzód ukochały go dzieci i matki – a w końcu nieufność gospodarzy topniejąc od jego serca, zamieniała się w ciekawość – niepostrzeżenie na wdzięczność trwożliwą z razu – Salwator nie tracił powagi wśród nich – miłość wyrabiała stosunek ojca do dzieci – choć sercem zniszczył wszelką między niemi a sobą: odległość i zapełniał przepaście, jakie ich dzielić mogły... Przez rok pierwszy w wyższych szkołach uczył on się nieco nauki lekarskiej – by mógł choć w części na razie poradzić – i tak nauczył się krew puścić i utamować – ranę opatrzyć, wrzód oczyścić, miał i homeopatyczną apteczkę, którą wiele pomagał, a głównie leczył sercem i wiarą – a gdy raz stary gospodarz leżący od lat kilku na własnych nogach podziękować mu przyszedł … gdy matce rodziny puszczeniem krwi uratował życie, a dzieciom pogubił febry i gorączki, z pomocą apteczki domowej, odtąd wozy z choremi z innych wsi zjeżdżały się na jego dziedziniec, tak że osobną godzinę na to wyznaczył dla zbytniego natłoku ... poznawał on z radością, że nie marnie będzie działać – że lud Polski ma serce – a wreszcie, rzekł sobie, że choćby marnie pracował tu – żadna praca tam! marną nie jest – i choćby tylko jedną duszę podniósł: – cel jego w życiu dopełniony – rozpoczął od modlitwy i niegodność własną poczuwszy, resztę oddał Boskiej pomocy, czując tylko – że biorąc wolę – niezłomną – wziął człowiek od Bóztwa część jego Wszechmocy ... W rozmowach z włościanami kłopotało go, że nigdy żaden chłop nie przeczył – w niczem – potakiwał, przyznawał, kłaniając się jakby mówił Amen, a po godzinie rozmowy wracał do swego cichaczem – otóż, szczęśliwym był, gdy raz rodzaj dyskusyi naiwnej mógł wprowadzić – i zasady swej dowodzić, tak, by mu przyznano nie jako Panu, lecz bratu. Wzbronił zniżań się do kolan – odkłaniał się uprzejmie, każdemu dał dobre słowo, choć nieraz męczyło go długie