wyliczyć ręką wójta: trzydzieści kijów – i napędził na zawsze z swych oczu – odtąd miał wstręt do urlopników i jako nad plagą wioski poczciwej, pracował ile się dało, dając im sposobność ciągłego zarobkowania – a dzieciom szkółki zabronił przystawać z urlopnikami. Dzieci te miały dziwną ufność Pana – kiedy raz jedno z nich z płaczem przybiegło prosto do dworu, że ekonom uderzył w twarz jego Ojca na łanie, smutny Salwator wziął je na ręce, ucałował – a potem w obec robotników na zawsze oddalił mruczącego ekonoma!...
– Ojcu jednego z dzieci szkółki – dal Salwator jako nagrodę gdy ją opuszczał, pług żelazny poprawny – gdy ujrzeli włościanie, że nie cztery lecz dwa woły zaprzęga, zatem podwoić może i oszczędzić dobytek, przyszli po radę, jak by takich pługów dostać ?... wtedy Salwator dał im radę, by każdy dziesiątą część swego grosiwa, tę którą zapewne przepuszcza w karczmie, oddał do wspólnej kasy wiejskiej, a jeźli wszyscy gospodarze złożą się tak do współki, co roku urośnie kwota, dostateczna, by zawsze jeden lub dwóch wylosowali taki pług poprawny – a tak w przeciągu lat kilku poprawi się gospodarstwo – do tej skarbony dorzucał cichaczem taką kwotę, by na dwa pługi wystarczyło, drugi pług więc do losowania dodawał od siebie – co roku dwóch i to biedniejszych często gospodarzy wygrywało po jednym plugu, w przeciągu więc lat dziesięciu dwadzieścia pługów nowych żelaznych wieś posiadała – tak samo przekonał gospodarzy możniejszych o potrzebie assekurowania się, gdy zaś przypadek zrządził, że zaasekurowani włościanie w pożarze spłonęli i ci otrzymali wynagrodzenie od towarzystwa wieś rzuciła się do assekurowania, a tem samem, prócz tego, że byt poprawiała – poprawiała moralność swoją, bo nieprzepijała dorobku, przez co czasem znalazł się i grosz wdowi z pod serca wyjęty dla żebraka, z dalekich stron przybysza ...
Zwycięstwa te moralne odnosił Salwator głównie na młodszych gospodarzach, którzy bywali w szkółce – na starych chciał mieć tylko tyle wpływu, by mu na dzieci swe działać nieprzeszkadzali – i tego dopiął. –