Wiedział on, że zwykle w świecie dzieje się więcej złego przez głupstwo lekkomyślne, niż przez przewrotność – że mężowie poczynają od robienia przykrości żonie – przez lekkomyślność samolubną. – a nieraz pętem na kolanach przepraszając zostają temi samemi – a tak żona staje się albo cichą ofiarą, albo zwolna nękana, pozbywa się zdania, woli – myślenia – i staje bierną machiną samolubstwa mężowskiego – dla tego powtarzał sobie często słowa królowej Jadwigi: wrócą się szkody – lecz łzy kto powróci – ztąd niedokuczył nigdy nikomu – choć niebył tym maślanym człowiekiem dobrego serca – byli tacy, co drżeli przed nim i tacy, co go nienawidzili serdecznie choć po cichu – bo człowiek idący prawdą przez świat – niemoże niemieć nieprzyjaciół. – W skutek tego byli oni szczęśliwi – o ile docześnie nim być można – bo namiętnemu sercu Salwatora i w największych upojeniach szcześcia i w szale miłości przypominało się nieraz raptem, że kiedy oni tacy szczęśliwi i cierpi i płacze tyle milionów ... I smutniejąc raptem, wtedy spowiadał jej tę boleść ducha swego – Starali się więc razem być szczęśliwemi i przez – szczęście drugich gdzie – i jak tylko było można – dalecy od samolubnego szczęścia! a więc byli szczęśliwi! ... Salwator bywał skłonny do smutku – paliła tą orlą naturę ogromna ambicya zrobienia czegoś wielkiego, coby go przeżyło – zdziałania tego bez krzywdy – i pomocy drugich – wszystko sobie zawdzięczając – taką dumę może mieć każda dusza szlachetna – a niejedna powinna ją mieć! ... ten jedyny warunek samodzielności osobistej. – W podobnych razach głosy zawiści i szyderstw ludzkich były mu jak liść jesienny szeleszczący pod nogą. – Ludzie niemogli mu przebaczyć, że mu o nich niechodziło – że myśli i uczuć swoich nieprzykroił do fraka ich ostatniej mody – i w każdym kroku jego chcieli wyszperać jakieś złe – jakiś interes – tę naturę rycia miewa często natura ludzka – gdybym ją porównał ze świniami – bałbym się świniom ubliżyć. – Życie ich przy ognisku rodzinnem biegło tak, jak się o niem czyta w książkach, ale jak się niedowierza, by trwać mogło. Z powodu tej ambycyi Salwator cierpiał nieraz w sobie – radził się tylko głosu serca i sumienia. Ale głos żony nigdy nieodbił się o jego myśl – wiedziała też kiedy go użyć i jak
Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/255
Ta strona została przepisana.