Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/257

Ta strona została przepisana.

porywczy do opadania na siłach i zwątpienia o sobie – – choć Salwator mawiał z uśmiechem, że mąż winien kształcić żonę, wyrażał zawsze, że żona jego kształci i o tyle go ulepsza. – Ona zaś rumieniła się z uśmiechem anioła i czuła, że kobieta wyższa, potrzebuje czuć wyższość w męższczyznie – jako żona w mężu, matka – w ojcu – a choć razem winni wiosłować łódką, którą on przewodzić winien, choć zupełnie od siebie mogą być – niezależni i bez granic wyrozumiali. – Salwatora uwielbiała i nad życie kochała tym instynktem delikatnym, który wszystko przewiduje, przeczuwa i uprzedza – a była ozdobą okolicy i podziwem sąsiadów jako umiejąca godzić kształcenie się ciągłe, z tylą powinności życia codziennego – dom jej i ogród miały cechę delikatnych starań i myśli estetycznej – zbytku Oboje się strzegli i sądzili go rzeczą godną głupich i samolubnych parweniuszów, ale ład, porządek – i ozdoba wdzięczyły się wszędzie. – Dom urządzony skromnie, miał kilka cennych obrazów, fortepian dobry, który niesprawował po Polsku funkcyi mebla – i niebywał wiecznie rozstrojonym dla miłości dzieci i indyków, bo czas się znalazł na wszystko... Strój jej był skromny, ale niepospolity i piękny ... Była też Ernestyna godną być podziwem licznych i różnych sąsiadów, którzy po obce i nowe dla siebie wrażenia, poczęli teraz jeździć do Dobrejwoli. – Z razu przez ciekawość podłą i grzeszną, później przez uznanie i pociąg mimowolny. – Nieraz schodziliśmy się z Salwatorem i Plebanem , by w trzech naradzać się nad stanem wsi i szkółki – potrzeb i zmian – wtedy zastawaliśmy go nieraz ponurego, samotnie zadumanego z przeszłością w komnacie starej wśród portretów starych, zasmuconego, że w obec nich tak mało działa ... i nieraz słabnął na duchu. – Ale odkąd się ożenił, ona wypogodziła mu czoło i każdą chwilę przeplotła kwiatami niewieściego wdzięku i pieszczoty – dowcipu i poezyi niewieściej. – Czytywała z wdziękiem i silnem przejęciem – śpiewała nieuczenie, ale z wrodzonym talentem i czuciem ognistem, a pełnem naszej tęsknoty, do tego łączyła prześliczny dar opowiadania i jakąś tajemnicę zdobycia sobie miłości ludzkiej. – Odtąd Salwator i na sąsiadów zaczął więcej działać – z początku kiwali jak barany głowami z niedowierzaniem jedni, z szyderstwem drudzy