Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/261

Ta strona została przepisana.

odtąd cały oddał z pewną niemą rozkoszą boleści swojej, jednak rąk nieopuścił. – –
W roku tym krwawa łona zeszła nad niebem naszem – nie pomnisz ją dziecinną pamięcią, możeś ty sama sierotą i dziecięciem zamordowanych Rodziców! ... ha! krwawa to powieść i krwawe dzieje... i sprawę zda przed potomnemi, kto ten pożar straszliwy niewcześnie rozniecił – a nad wszystkie piekła straszniejszy ten, kto go krwią niewinnych ugasił!... Zima była straszna, mroźna, wichrowa, wyciu psów po podwórzach, odpowiadało wycie wilków po lasach – od roku dziwne wieści obiegały po naszej ziemi – jacyś ludzie nieznajomi przechodzili ją wszersz i wdłuż – i wzywali do powstania przeciw wrogom, co nas ciemiężą – byli to ludzie wielkiego zaparcia i poświęcenia, którzy poginęli sami w ogniu wznieconym, ale nieszczęśni niepomyśleli dość nad skutkami swojej roboty. – A rząd szatański bez sumienia i czoła – rząd katolickim zwany, a nie Chrześciański ugodził nas straszliwie – tam – gdzie najwięcej boli!... biada głowom ich na wieki! ... ugodzili w lud czysty i niewinny, w lud ciemny, który obrali na kata przeciw własnej matce, która poruszyła się w grobie! ... szeptnął im, że Panowie wiążą się z sobą, by ich wytępić, że się ochronią od tego tylko wyrżnięciem Panów – i głowy Polskie płacili chłopom urzędnicy Cesarscy !... rzekli im, że chmury Polaków przyjdą ich wygubić – i dzieci wymordować a rząd ich bronić – chce. – – Ha! uderzyli w piekielną stronę – i pękła! ... tłumy ludu powstały trwożne i zbuntowane, a rozpojone i raz krwią rozjuszone, jak rozkołysany dzwon piekielny rzuciły się na oślep wściekle – i zabyły Boga i sumienia, rade, że zrzucą jarzmo niewoli i pracy – poszły roznosić śmierć i pożogę – a wśród nich Niemcy poprzebierane, zachęcające do mordu!... o! sielanki to krwawe, na które piekła za mało! ... Tak zarażała się wioska za wioską i zburzona powstawała – z kosami, kijami i pałkami idąc od domu do domu, zarzynając, dręcząc i plądrując – lub odstawiając do miast w pół żywych obywateli – sądny był to dzień – biedny i mały kto nie pojmie, że lud ten ciemny był biedniejszym od tych, których mordował, których uczynił nowemi męczennikami sprawy świętej – małego serca i ciasnego