Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/271

Ta strona została przepisana.

jej zniszczone, załomy sklepień gotyckich wiekami poczerniałych – i wielki ołtarz, pogrążają w zadumę wieków i żałoby... Ona stoi czarna lecz nieschylona – cześć tym, co ją dźwigają!... smutna ona i odarta, jak wdowa przeszłości, jak postać znieważonej matki, na hańbę dzieciom!... a Skałka jak córka Jej, wieczorem skarży się i żali nad nią i woła psalmem mi pomoc ku królom Wawelu – ale królowie śpią w grobach ponurych – więc woła nad Wisłę dokróla królów w oddali Wawel we mgłach króluje i kryje czoło – wieżyce jego otaczają wieńce ptastwa, co z wrzawą leci ku nim – dalej odzywają się dzwony Zwierzyńca – i dzwonek Świętego Salwatora!... dzwon Bielan jęczy Spiżowo – a kona ponuro – Chrobry dzwon Tyńca – co ulata głosem daleko i kona jednym westchnieniem u źródeł Wisły – a – drugiem u stóp świętokrzyskiej góry … zdaleka Maryacki dzwon dodaje im siły i jasnym dźwiekiem rozpogadza harmonię ponurą nadwiślańskich dzwonów, które się modlą, gdy Kraków usypia pod skrzydłami ich dźwięków … o Krakowie drogi! ... kocham Cię taką miłości potęgą. – że myśląc o tobie, padam na ziemię i przepadam z tęsknoty i żalu po tobie, grodzie święty – najmilszy na ziemi!...
Pod murem Świętej Katarzyny, oparty o filar czarny stoi lirnik siwobrody z lirą starą, a i okiem zamglonem, a przy nim młode dziewczę z boleścią i tęsknotą przeczuwającą na twarzy – z dwudziestą wiosną a włosem białym jak mleko i złamaną ręką, w drugiej trzyma rękę starca i różaniec – zdaje się dumać o murach, które nad nią się schyliły – nie tak wyglądała grupa Edypa z Antygoną, kiedy wędrowali wśród mirtowych gajów Hellady, przez które na marmur jej ramion spływały promienie pocałunkiem Seleny cichej – nie tak Belizaryusz ponury z Ireną sentymentalną, jak z poezyą romantyczną rycerstwa, kiedy go wiedła przez dzikie tłumy ulitowane i zdziwione – i nie tak jeszcze Ossian, kiedy go sprowadzała z gór smętna Malwina, zasłuchana w powieści o boskim Fingalu, kiedy słońce wschodząc rozpraszało mgły, wśród których schylone sarny piły wodę z grzmiącej kaskady nad wiszarami Morwenu – o tyle inaczej wyglądali – o ile inną jest poezya Polski od poezyi wszystkich ludów ziemi. – Ona dziewicza i smętna wyglądała jak chodząca pieśń gminna, wiodąca za rękę