Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/283

Ta strona została przepisana.

ludzkość pod maską postępu wstecz – tam z kąd wybrnęła tylą męczeństwami! z Chrześciaństwa – w pogaństwo i kupiectwo uniwersalne – z kościoła w giełdę – z nieskończoności w skończoność ciasną własnego Ja! – w egoizm użycia i zgrzybiałości serca!... tym prądem kłębi się dzisiaj świat zachodni – i gdyby Chrystus dziś jako człowiek wśród nich stanął – powtórnie ukrzyżowaliby go! – lecz ty o Polsko męczennico jasna! wstrząśniesz świat w posadach jego – i oczyszczon – przez Ciebie na nowo ujrzy promienie światła i prawdy ewanielicznej!...



Co za przepaść leży między obowiązkiem a miłością, wie tylko ten, kto wszystko robi przez miłość – gdyby Sokrates żył tylko obowiązkiem, niespełniłby toastu trucizny do przyszłych pokoleń Chrześciańskich! – Gdyby zbawiciel nasz – był tylko obowiązek – a nie miłość (która tam iść zaczyna, gdzie on marznie, bo niema dość ciepła!) przekazał światu – niebyłby za nas umarł na krzyżu!



Nic ohydniejszego jak tyrania złotego cielca, który niewidzialnie dusi społeczeństwo – jemu na paszę koszą Rodzice najcudniejsze kwiaty z dzieci swoich – kwiaty świeżo ku niebu rozkwitłe – krzywią, dla własnej próżności, dumy chciwości czy przesądu! używając miłości czy grozy – podstępu czy wolnego wpływu – ukazując portrety przeklinających, prababek – czy świetne przybytki – i też dzieci – tak samo swemi dziećmi kupczą w kościele życia – od ich dzieciństwa je materyalizując – horror! oto drabina Jakóbowa – po której szatani schodzą i wchodzą z piekła na ziemię i wicewersa… a złoty cielec ryczy z tryumfem: że bajką rodzina!



Świat jest tylko zbiorowym człowiekiem – człowiek w sobie zbiorowym światem, który ma wszystkie prawa i wolności. –