Burzmy klasztory! przerabiajmy je na giełdy i dworce kolei – niech tam złoty cielec tronuje! bo upadła zaprawdę ludzkość, kiedy oślepła na ogrom instytucyi, która zgromadza koło ludzi, w imię miłości, których jedynem zadaniem przez resztę życia – modlić się za ludzkość – całą – nicże jej, w jej drodze krzyżowej, z jej – boleściami i upadkami po modlitwie tych ludzi, jałmużną żyjących krzepiących słowem bożem. – Modą jest uznawać jedynie «utylitarne» klasztory, co rannych pielęgnują, przyjmują inwalidów życia, lub zajmują się wychowaniem młodzieży – tak! bo modlitwa to rzecz nieutylitarna, kiedy człowiek niegodzien już pojąć jej znaczenia i potęgi, aż z potrzeby, w rozpaczy za nią kiedyś ręce wyciągnie, ale nie z miłości, ni tęsknoty, tylko przez bestyalny interes instynktu konserwatywnego, w godzinach zwątpień i rozpaczy. – Modlitwa za ludzkość jest największą stroną klasztorów – wychowania niebyłbym nawet skłonny im powierzać, bo kto niemiał dzieci i nie zna życia w jego cieniach i światłach, przepaściach i szczytach, wierze i zwątpieniu, ten rzadko może wszech stronnie wychować młode pokolenie. – Ale dziś handel samolubną modlitwą spekulacyjnej Europy – kto się nieumiał zbogacić – głupi mimo wszystkich cnót i przymiotów – i tłum ten z politowaniem szczęśliwych zwierząt – na takiego człowieka patrzeć będzie, że nie zna rozkoszy i hańby indyferentyzmu sybaryty!...
Dziwnie przewala się w mózgu świata – śmiech i łzy – krew i wesele – szyderstwo i modlitwa – rozpacz i miłość praca i szaleństwo – bydle wlecze za sobą ofiarę, ziewający zbytek prowadzi pod rękę klapiącą zębami nędzę szkieletowatą – w chaosie myśli i dziejów ścierają się i giną i znów się rodzą – jak w kropli wody żyjątek miliony – a tłumu spytaj, czem chce być? co jest treścianem waszych dusz i myśli na ziemi? Demokracya odrzekną Ci. – A kto był pierwszym demokratą na świecie?... chwilę milczą tłumy: Iście Chrystus Pan! – a kto ostatnim? milczą jeszcze. – Iście Chrystus Pan! odrzekną sumień swoich summą. – Boć demokracya jest miłością a miłość nią –