ona jest tem, czem była arystokracya w Greckiem znaczeniu tego wyrazu – to jest wszystkiem najlepszem. – Ona niech zstąpi, by w tym chaosie zawołać: « Jestem! » ona niech skończy pożary ducha, jak łzą anioła piórem zagaszony – ona łzy tęsknot niech osuszy – światłem – miłością – cnotą bezwzględną – i niech się taką zjawi światu wśród umęczonego narodu naszego!...
Kto więc ma sumienie, niech się przeżegna – i dalej do dzieła!... Mimo ludzi nieszlachetnych, któr[z]y nieraz czcigodne miano szlachcica noszą, a grzęzną w błocie przesądu lub złej woli – i któr[z]y wydrwiwiać go będą, mimo rządu, który przeszkadzać mu będzie i dołki pod nim kopać będzie – mimo całego piekła!... mimo samego ludu nakoniec, który w barbarzyństwie ślepy i głuchy, niestety! okiem ducha nieprędko przejrzy – mimo jego gburostwa i niewiary, mimo pijaństwa i złodziejstwa – i wszelkiego złego! (o ileż gorsze klasy oświecone bez podstawy?) bo pomyśl, mój szlachcicu, gdybyś wśród tej tradycyi, w jakiej wzrósł twój nędzny poddany, czybyś lepiej niepił, nie kradł, nie denuncyował? nie podejrzywał twego Pana – i czyby uczucie wdzięczności odrazu wstało w tobie? – Ależ na świętość Ojczyzny naszej przysięgam Ci, że jeźli rzucisz choć jeden promień oświaty w ciemność ich zakutej głowy – jeżli łzę mu otrzesz i z nim zapłakać i weselić się potrafisz – jeśli on w tobie ujrzy nie obojętnego dla siebie ekspana, co wczoraj jeszcze batóg nad nim trzymał ... lecz Pana, co jak brat przyjdzie wspomódz, a co główna, pocieszyć go w jego biedzie, lub pójść za jego trumną na czele gromady, lub ulżyć jego skonaniu, na myśl, że ma dobrego Pana, co jego wdowę i robaczki nieopuści, gdy w tobie dopatrzy brata, co mu chleb podaje, a nie wroga – o czem od wieków szepczą mu Ojcowie jego – i rząd królowa macoch – gdy ujrzy w tobie nie straszne ekonomskie zwierzę z harapem przez plecy tratujące jego zagony, lub, nie lalkę chudą, białą, wedle jego pojęcia nie ludzką, w stroiku cudzym i kusym, jak widział Pana diabła na komediach, lub malowanych cyrulików w miasteczku – nie lecącego powozikiem jak piórko – i nieumiejącego nic nad powożenie czterma folblutami Angelskiemi – i pozującego samego na folblu-
Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/287
Ta strona została przepisana.