Leciały w błękit – a piosnka dziewczyny
Jak zdrój płynęła cicho przez doliny –
Żem kląkł i myślał że jeden z aniołów
Duszyczki pędzi z nad ziemi padołów ...
Kiedy ją niosłem ... z szałasu już samą,
Włosy jej białe wlekły się po trawie
I białe jagnie za nią szło – i łzawie
Beczało – gwiazda świeciła nademną
I pies mój biały u nóg jej się złożył
I patrzył cicho ... jam się o was trwożył
I ręce cicho splotła otulone
I tak konając jak święta milczała.
« Rączki na pierś złożone,
« W niemy uśmiech się śmiała ... »
Potem ... zasnęła – na zawsze – i cienie
Nocy opadły – biały pies wył przy niej –
Jam płakał – niebios gwieździły przestrzenie
I z turni huczał strumień po dolinie – –
W ciemnościach pójrzę … i kląkłem! –
Nad czołem
Wianek ognisty miała wśród ciemności...
To – świętojańskie robaczki – co kołem
Nad skroń jej drżały – jak gwiazdki miłości…
I w oddaleniu kędyś słowik nucił,
Kwitły paprocie ... nad zdrojem spienionym,
« A za nią któź się smucił
« Na wzgórku – na zielonym?...
Dajcie mi lirę – bo wam, cięży starcze!...
O nie – nie dziecię! siłami wystarczę! –
Jak krzyż pod górę doniosę do szczytu