Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/306

Ta strona została przepisana.

– ale przez miłość dla miłości ... i dusza moja tem słonecznić się będzie na sądzie ostatnim ...

GŁOS.

Ha! ha!... nieśmiertelność – tylko wielkie duchy czują nieśmiertelność. – ten wasz Bóg – i ja! walka to straszna i daleka – ale on się chyli i rysuje – wy sami drżycie w tych gmachach waszej tradycyi, by wam na łby nierunęły. –

LIRNIK.

Gentlemen się roznamiętnia. –

GŁOS.

Bo wyście zdegenerowali krwią i duchem – stare dzieci, piosenkę wam na sen!... ta wiara przejdzie – i was w grobach swych zagrzebie – i was i Polskę – i Waszego Boga – a w tedy moje Panowanie na tronie półsennego materyalizmu z koncessyami dla ducha sybaryty …

LIRNIK.

Haniebna potworo! ta Polska, którą za miliony strącono do grobu doczesnego, gdyby miała śmiercią wieczną umrzeć, byłbym dumniejszy runąć śród jej gruzów – jak stać u szczytu waszych potęg fałszu!... który może królować bestyalnie pod płaszczem świętym wolności nawet wiek – i dwa wieki – ale zginąć musi jak każda materya – negacyo samego siebie – gardzę tobą!...

GŁOS.

Przepysznie – już krzyż zasłużyłeś w Państwie mojem – ale wiedz, że kto ma serce bez rozumu, jest kloaką w której każdy zrobi swój interes – i pójdzie – tak tobie ludzie zrobili – o! bo ludzie już o nieskończoność odbiegli od typów Chrystusowych. –

LIRNIK.

Tem właśnie wiara wielka – że do końca świata tryum-