Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/310

Ta strona została przepisana.
LIRNIK.
(Podnosi oburącz lirę, czyni nią krzyż w powietrzu i ciska nią w szatana.)

Precz! w imię Ojca światłości –
W imię męczenników Świętej!...

(Duch zwątpienia z rykiem stacza się ze skał lirą ugodzony.)
LIRNIK.

Sędzio świata! tyś mnie osierocił – aleś mi dał skrzydeł dwoje na drodze postępu – wierzę do końca! choćby słońca z niebios padały gasnąc w przestrzeniach nicości – dzięki za koronę Cierni twoją!... idę! Idę!... czuję, że przyjdzie świat lepszy – tam wstaje w tryumfie boleść przebolała – i wszech piękność to moje anioły – one wołają mnie ku tobie!... Boże!... oto stoję w obec Ciebie !... –

GŁOS DZIEWICZY.

Patrz tam! zrzuć oczu ciemność – mów czy widzisz?...

LIRNIK (wznosząc ramiona).

Z oczu mych ciemność opada – ja widzę! ...
Ha! chwała! chwała! Hozanna! o duszo
Wzleć już wesoła i spocznij przed Ojcem!...
Tam gdzieś daleko – nad otchłani łonem
Na moście z tęczy łez – ach! i męczeństwa
Idą tam! wielkie słoneczne postacie
To naród mój!... ha! hetmany i króle
A tu najbliżej największe te śnieżne
Posągi – co kraj zbawiły z niewoli!...
Patrzcie Kościuszków! Barskich! i Legionów!...
Ach! i rycerze łóny Listopada ... i męczennicy
Krwawi – o lasów dzikich to rycerze!...
O! zgiń z radości dumna duszo!... naród!...
To naród mój!... największy wśród narodów –
To Polska święta na ludzkości czele! ...
Ha! naród mój! ... a niema szlachty Polskiej
Niema już ludu Polskiego – lecz jedno
Wielkie i święte braterstwo jedności
Co niesie zdjęte z narodów łańcuchy –