Tam dwaj młodzieńcy w milczeniu stoją
Każdy o filar oparty,
Każdego szaty żałobne stroją
Bo każdy matce wydarty!
Nad ich głowami dachem namiotu
Co się ruchomie kołysze
Gwiazdolitego toń kołowrotu
W wieczności odziana cisze
Ich serca biją jednakiem drgnieniem
Duszami jedna myśl włada
W krainę ciemną zbiegli marzeniem
Ich cel – tyranów zagłada –
I nagle obaj w wspólne objęcie
Padli niewyrzekłszy słowa,
Dusze w przyjaźni śni wniebowziecie
Spowiedzią – westchnień rozmowa – –
W tem piorun z niebios po między nich strzelił
Lecz w ich objęciu piersi nierozdzielił –
U stóp ich skonał we wstydzie –
Ku wspólnej braci obydzie ...
I obaj jak dwie chmury rozwiane – zniknęli
Piorun ich nierozerwał – i któż ich rozdzieli?…
Widziałem duszy mojej oczyma
Postać – jak siostrę anioła,
Oczom jej blasku równego niema
Lilia uchyla jej czoła –
Wśród dziewic ziemi równej niebyło
I już niebędzie do końca;
Znikła lecz duszy mojej oczyma
Widzę ją … piękną; nad słońca –
Po świeżej błoni
Kwiatów i woni
Stąpa w tęcz swoich toni...
Wkoło paprocie, Fiołki, stokrocie
I kąwalie w rosy złocie!...
Za nią młodzieniec