Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/324

Ta strona została przepisana.
IV.

Widziałem duszy mojej oczyma
W objęciach bluszczu ruiny,
Szkielet zamczyska – niegdyś olbrzyma
W prochu dziś kolumn olbrzymy ...
Tam dwaj młodzieńcy – ci sami! stoją
Lecz jakże inni, zmienieni,
Dziś nagie miecze ramię ich zbroją
Zbiegli się z świata przestrzeni...
Upiór przyjaźni święta przysięga –
Jak widmo łysnęła w oczy –
Ale ich ustom przekleństw potęga
Ulata i miecze broczy ...
Czyż król piekielny w serca się wcielił?
Miecze ich z sobą się zwarły,
Pomiędzy miecze ich piorun strzelił
Lecz mieczów ich niero[z]dzielił
Takim się bojem zażarły!...
Sypią się iskry piekielne,
Drżą krzyki nocy śmiertelne,
Jak posągi zemsty stali
l znów na się nacierali...
Księżyc wysuwa twarz bladą
Zawisł nad skały kaskadą,
I ciągnie burza z daleka
Niebo się w straszny wdzięk stroi,
Wśród nich dziewica już stoi
Geniuszem lśni jej powieka
Łączy ich ręce napróźno ! –
Piorun się zaśmiał: Zapóźno! –
Starszego młodzieńca głowa
Jak kamyk z góry strącony,
Leci w otchłań z skały stromej...
Wieniec jej kwiatów skrwawiony –
W tem na jednem z zwalisk głazów
W biegu wstrzymana stanęła,
Ślady twardej stali razów