Strona:W. Tarnowski - Poezye studenta tom IV.djvu/325

Ta strona została przepisana.

Gwieżdżą jako pomsty dzieła …
A z ust jak z źródła wiecznego
Krew bucha, strumieniem toczy,
Już szuka koryta swego
I dolin kobierce broczy ...
W tem pośród burzy odgłosów
Zleciał orzeł – porwał głowę
W szpony chwycił chmurę włosów,
I roztoczył skrzydła płowe,
Aż znikł z nią śród burz niebiosów !...
I w strasznych sieciach piorunów,
Uniósł ją z ziemi piołunów …

V.

Widziałem duszy mojej oczyma
Rozległych stepów obszary,
Po nich z upiorem cierpień olbrzyma
Z młodzieńcem pędzi koń kary –
Krwią od ostrogów śpienione boki,
Lice na wichry rzucone –
Pędzi jak wicher on chmurnooki –
Przed nim mkną sowy spłoszone
Bez łzy, o! tylko z płomieniem w oku
Z rozpaczą w sercu zbudzonem
Odarty z wiosny swojej uroku
Czołem z wieńca obnażonem …
Naprzeciw burzy i wichrom szalony
Gnał klnąc swej doli, puścił konia wodze,
Z oczu cudowne spadały zasłony
I klął swą gwiazdę w młodocianej drodze
Przeklął swój wieniec i jasną dziewicę –
Tę błyskawicę,
Co go nad otchłań zawlokła harda –
Dziś w sercu jego – pogarda!...
W tem koń padł – skonał! On łkał jak dziecię
Co krzykiem duszy sieroctwo przeczuwa,
Stanął – duch jego w pół śni – i pół czuwa
Zadumał – w ciszy o ludziach o świecie